W ostatniej kampanii prezydenckiej komitet kandydata Adama Słomki, lidera Konfederacji Polski Niepodległej i twórcy Ogólnopolskiego Ruchu Obrony Bezrobotnych, zebrał ponad 136 tys. podpisów poparcia, ale na Słomkę głosowało niespełna 9 tys. osób. Zajął ostatnie miejsce. Ta rozbieżność stała się powodem kryminalnych kłopotów wodza KPN.
Więzienie to dla Słomki nic nowego. W PRL przesiedział prawie 2,5 roku i bez mała sto razy był zatrzymywany przez milicję i SB. W 1986 r. o jego uwolnienie upomniała się premier Margaret Thatcher. – Wtedy oskarżano mnie o działania w celu obalenia ustroju, więc wiedziałem, za co siedzę – mówi Słomka. – Postawienie dzisiaj zarzutu kierowania zorganizowaną grupą przestępczą związaną z wyborami to kompromitacja prokuratury i praworządności.
Oprócz niego zarzuty przedstawiono już 15 działaczom i aktywistom ROB z parlamentarnej i prezydenckiej kampanii 2005. To pierwsza sprawa prowadzona z art. 250A kk (nowy przepis pozwalający ścigać przekupstwa i oszustwa wyborcze). – Dlatego zajmował się nią policyjny wydział do zwalczania korupcji w KWP w Katowicach – mówi Michał Szułczyński, rzecznik prasowy gliwickiej prokuratury.
Prokurator Szułczyński podaje, że głównym powodem wniosku o areszt była obawa matactwa. Jednym z dowodów na to ma być podsłuchana rozmowa telefoniczna przeprowadzona już po przedstawieniu pierwszych zarzutów. Słomka zadzwonił do działacza ROB, też podejrzanego o wyborcze nadużycia, i nakazał mu milczenie. Sąd Rejonowy w Gliwicach uwzględnił niepokój prokuratury i Słomkę aresztował.
Wstawili się za nim, udzielając poręczenia, senatorowie PiS: Piotr Andrzejewski (bronił go w PRL), Jadwiga Rudnicka i Zbigniew Romaszewski. Ten ostatni powiedział PAP, że „zna Słomkę prawie od dzieciństwa, ponieważ bardzo wcześnie zaczynał działalność polityczną (w 1981 r.