Zmianę obyczajów powoduje masowa w ostatnich latach migracja ze Śląska na Zachód. Za pracą, za lepszym zarobkiem. Wyjeżdżają przede wszystkim ci, którzy mogą być legalnie zatrudnieni w państwach Unii Europejskiej: dwupaszportowcy, posiadający obok polskiego także niemieckie obywatelstwo. Według Ryszarda Donitzy, dyrektora biura Towarzystwa Społeczno-Kulturalnego Niemców na Śląsku Opolskim, za granicą pracuje stale od 70 do 90 tys. mieszkańców Opolszczyzny oraz z części powiatów gliwickiego i raciborskiego w województwie śląskim.
Bardziej radykalny w szacunkach jest abp Alfons Nossol, który uważa, że migracja dotknęła już 300 tys. osób w regionie. Wielu zarabia przecież na czarno, nie uwzględniają ich żadne statystyki. Ordynariusz diecezji opolskiej w czasie świąt wielkanocnych ogłosił płomienny w treści list na temat rozpadu małżeństw z powodu pracy za granicą, który wywołał burzę w środowiskach autochtonicznych. Ludzie wychodzili z mszy. Przed świątyniami rozgorzały dyskusje.
Walter Komorek zajmuje się sprawami rodzinnymi w opolskim sądzie okręgowym. Sam wywodzi się ze śląskiego domu, dlatego postrzega problem głębiej niż tylko wedle litery i ducha prawa.
– Rozwody w tej grupie namacalnie rosną, ale liczba wokand nie odzwierciedla skali negatywnych przemian, jakie w ostatnich latach dotykają śląskie rodziny – uważa sędzia. – Dużo większa jest liczba rozbitych małżeństw, które utrzymują już tylko fikcyjne związki.
Przebywający na saksach mąż przestał pełnić funkcję autorytatywnej głowy rodziny. Teraz jest przede wszystkim dostarczycielem dóbr. Zaglądający do domu z krótką weekendową wizytą ojciec kojarzy się głównie z reklamówkami pełnymi zabawek i słodyczy. Bywają sytuacje, że po dłuższej nieobecności dzieci nie poznają taty.