Archiwum Polityki

Minister z plecakiem

To już trzeci casting na ministra finansów, w którym 34-letni Stanisław Kluza startował. Tym razem wygrał. Po raz pierwszy był brany pod uwagę jako główny konkurent Cezarego Mecha, ale tekę nieoczekiwanie dostała prof. Teresa Lubińska. Z odchodzącym Pawłem Wojciechowskim także wygrałby, gdyby nie nadmierna samodzielność Kazimierza Marcinkiewicza. Liderzy PiS już wcześniej bowiem zwrócili uwagę na młodego doktora ekonomii. – Kluza brał udział w negocjacjach jako ekspert Prawa i Sprawiedliwości – pamięta poseł Chlebowski. – Jest jednak wyjątkowo małomówny i przeważnie milczał. Trudno się więc było zorientować w jego poglądach na gospodarkę. Wiem tylko, że ma dużą wiedzę na temat długu publicznego.

Po odejściu Cezarego Mecha, z którym źle się pracowało Zycie Gilowskiej, PiS na miejsce wiceministra finansów postawił 34-letniego Kluzę, co było dla niego ogromnym awansem. Wcześniej zajmował stanowisko głównego ekonomisty Banku Gospodarki Żywnościowej. Jacek Bartkiewicz, prezes BGŻ, a więc jego poprzedni szef, pamięta go jako skromnego analityka, który umie liczyć. – Do banku przychodził ubrany sportowo, z plecaczkiem – mówi Bartkiewicz. – Do ministerstwa już w garniturze, ale z plecaczkiem się nie rozstawał. Objął tam schedę po Mechu – m.in. nadzór nad długiem publicznym oraz instytucjami finansowymi. Pracownicy ministerstwa twierdzą, że nie podobał mu się opracowany przez poprzednika projekt ustawy o zintegrowanym nadzorze nad sektorem finansowym. W dyskusjach z ludźmi z zewnątrz jednak go bronił. Jest lojalny. Jarosław Neneman, wiceminister finansów i przeciwnik ulg prorodzinnych, wie, że jego nowy szef jest ich gorącym zwolennikiem. Z nikim natomiast nie zdążył się w resorcie zaprzyjaźnić.

Polityka 28.2006 (2562) z dnia 15.07.2006; Ludzie i wydarzenia; s. 16
Reklama