Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Archiwum Polityki

Co było płachtą na byka?

Włosi zdobyli piłkarskie mistrzostwo świata, ale ich sukces i atmosfera tego globalnego widowiska została zwarzona incydentem między kapitanem  Francuzów Zinedine Zidane a Marco Materazzim. Co takiego powiedział Materazzi, że na oczach całego świata Zizou – bohater narodowy Francuzów – uderzył go „z byka”? Trener Francuzów Raymond Domenech wyraził żal, że doszło do incydentu, który zakończył się wyrzuceniem Zidane z boiska, ale go nie wyjaśnił. Dla kibiców raczej nie ulegało wątpliwości, że włoski obrońca, znany z bezczelnych prowokacji, musiał dopuścić się jakiegoś rasistowskiego wybryku, bo tylko tak dało się wytłumaczyć nagłą eksplozję Zidane. Rzeczywiście, z różnych źródeł wynika, że Materazzi powiedział coś o „arabskim terroryście”, używając przy tym obraźliwego określenia Araba. Jeśli tak, FIFA powinna przeprowadzić śledztwo i przykładnie, nawet dożywotnią dyskwalifikacją, ukarać Materazziego, a być może także włoską drużynę. Nie sposób odebrać tytułu Mistrza Świata, ale trzeba przyznać, że został zdobyty także za pomocą agresji i oszustwa. (Mistrzostwa odbywały się przecież pod hasłem: Zatrzymać rasizm!). Surowa kara dla Zidane musi budzić współczucie, jeśli Zizou został sprowokowany. Może dlatego FIFA nie wahała się, przyznając mu złotą piłkę, a prezydent Francji powiedział, że „Zidane jest wyjątkowym człowiekiem i cała Francja go podziwia”. Dla mniejszości muzułmańskiej we Francji i w Europie Zidane jest bohaterem, jego kariera była też, jak dotąd, dowodem możliwego sukcesu wielokulturowości. Atak Materazziego i odpowiedź Zidane mogła sprowokować fatalny ciąg zdarzeń także poza boiskiem. Szkoda, że taki był finał największej sportowej imprezy świata.

Polityka 28.2006 (2562) z dnia 15.07.2006; Ludzie i wydarzenia. Świat; s. 18
Reklama