Archiwum Polityki

Związkiem podzieleni

Na Białorusi istnieją dwa związki Polaków. Jeden, uznawany przez Mińsk, ale nietolerowany w Warszawie. Drugi, akceptowany przez Warszawę, ale w Mińsku postrzegany jako nielegalny. Im gorsze relacje Warszawa–Mińsk, tym trudniejsza sytuacja polskiej mniejszości. Im trudniejsze położenie Polaków, tym gorsze stosunki między stolicami.

Kryzys w Związku Polaków na Białorusi nie eksplodował nagle. O tym, że nadciąga burza, ostrzegali sami działacze. Niepokój budziło to, że liczba członków związku stale maleje. Spośród liczącej 400 tys. mniejszości (kościelne rachuby mówią o milionie katolików, ale na Białorusi wiara katolicka od zawsze była wyznacznikiem polskości) do organizacji należało w porywach 24 tys. osób.

Od ZPB stroniła spora część inteligencji, zwłaszcza młodej. Krytykowali zgnuśniałe struktury, flirty z reżimem, a organizacja nie była im potrzebna do trwania w polskości. Zwracano uwagę, że wykształceni w Polsce młodzi ludzie, jeśli w ogóle wracają na Białoruś (ponad 80 proc. wyedukowanej młodzieży polskiej z Białorusi zostało po studiach w naszym kraju), zasilają szeregi prorządowej administracji, z założenia przeciwnej polskiej mniejszości. Oczekiwano naprawy.

Andżelika Borys, nauczycielka języka polskiego z Grodna i zwolenniczka zmian, była sygnatariuszką odnowicielskiej deklaracji Rady Porozumiewawczej Polaków na Białorusi. Dokument wrogo przyjęła ekipa byłego prezesa Tadeusza Kruczkowskiego. Białoruskie władze, tracąc kontrolę nad związkiem, uznały, że zjazd ZPB i wybór nowej liderki był nieprawomocny. Andżelikę Borys i jej ekipę wyrzucono z siedziby organizacji. Związek podzielił się: reżimowcy i zdrajcy, jak szybko określono obóz przeciwny, poparli przewrót. W sierpniu 2005 r. w Wołkowysku przeprowadzono kolejny zjazd przygotowany przez siły reżimowe i służby specjalne. Szefem związku został Józef Łucznik. Rozłam ostatecznie się dokonał.

Stanowisko Warszawy było zdecydowane: wniosek o unieważnieniu marcowego zjazdu oraz działania przeciwko prezes Andżelice Borys są sprzeczne ze standardami demokratycznymi. To jawna ingerencja w działalność pozarządowego niezależnego stowarzyszenia, którego demokratyczne wybory świadczyły o kształtowaniu się społeczeństwa obywatelskiego na Białorusi.

Polityka 28.2006 (2562) z dnia 15.07.2006; Świat; s. 52
Reklama