Archiwum Polityki

Odcisk Manueli

Jak poznać gwiazdę? Zasadniczo powinna świecić, ale nie jest to warunek konieczny. U nas obowiązuje taryfa ulgowa: wystarczy zyskać medialny rozgłos, co jest do osiągnięcia na różne sposoby. Nobilituje udział w głośnym filmie, częściej jednak w telewizyjnym serialu, ostatnio w programach typu reality show, ale także intensywne uczestnictwo w życiu towarzyskim. Zapotrzebowanie na gwiazdy jest tak duże, iż w roli tej obsadza się ostatnio także twórców tzw. kultury wysokiej, ściąganych w dół, czy tego chcą, czy nie.

Jak napisali eseiści i uczeni w związku z niebywałą karierą reality show – kiedyś, aby zdobyć popularność, trzeba było być kimś; dzisiaj wystarczy być. Mamy świeże przykłady. W ostatnim czasie sporą karierę zrobiła u nas pewna blondynka, która otwierała drzwi osobom wychodzącym z domu Wielkiego Brata; dość powiedzieć, że rozebrała się nawet desperacko dla „Playboya”, zresztą bez wyraźnych powodów. Nic zatem dziwnego, że pojawiła się na Festiwalu Gwiazd w Międzyzdrojach, gdzie jeszcze nie zostawiła odcisku dłoni, ale już siedziała przy jednym barze z renomowanymi twórcami, choć przesadą byłoby stwierdzenie, iż wtopiła się w tło. Z pewnością o wiele lepiej czuła się na deptaku, gdzie jednak pewnego dnia przyćmił ją autentyczny uczestnik „Big Brothera”, choć nie finalista.

Zbiegowisko wokół tego zawodnika powinno dać do myślenia tym – mam nadzieję, że mniejszości – spośród przyjeżdżających do Międzyzdrojów artystów, którym wydaje się, że wczasująca tu ludność oddaje im cześć i uwielbienie. W rzeczywistości jest to bowiem rytuał odgrywany wobec idola zbiorowego, do której to kategorii zaliczany jest w zasadzie każdy kto wychodzi z hotelu Amber Baltic, gdzie skoszarowani są uczestnicy festiwalu, a więc gwiazdy najprawdziwsze oraz meteoryty (czyli spadające meteory).

Ten rodzaj zachowań wobec bezimiennego w istocie gwiazdora kształtują czasopisma kolorowe, obiecujące w podtytułach, że tylko one mają dostęp do skrywanych przed innymi tajemnic życia artystycznych elit. Kłopot polega zaś na tym, iż tytułów wydawanych tygodniowo jest więcej niż towarzyskich wydarzeń w tym samym czasie, z konieczności więc tworzy się wirtualny obraz bujnego życia krajowej bohemy na wzór mieszkańców Beverly Hills. Efektem ubocznym tej strategii wydawniczej jest zjawisko gwiazdy z okładki, która poza tym, że pozuje od czasu do czasu, nie przejawia żadnej aktywności artystycznej.

Polityka 29.2001 (2307) z dnia 21.07.2001; Kultura; s. 44
Reklama