Archiwum Polityki

Cień świetności

[dla koneserów]

„Tragedia o bogaczu i Łazarzu”, anonimowy utwór stanowiący opracowanie biblijnej przypowieści – a w komicznych intermediach lokujący się na Targu Węglowym i posługujący się mową kaszubską – powstał w Gdańsku w 1643 r. W rękopisie przeleżał z górą trzysta lat. Odkurzyli go Róża Ostrowska i Tadeusz Minc, inkrustując fragmentami innych tekstów i montując w teatralny scenariusz. Widowisko Minca przygotowane w Teatrze Wybrzeże w 1968 r. (i powtórzone później w Narodowym) uznane zostało za jedno z najciekawszych opracowań repertuaru staropolskiego, porównywalne z inscenizacjami Dejmka. Współtwórcą sukcesu był scenograf Marian Kołodziej, który pracą tą wkraczał w najlepszy okres swej twórczości. „Tragedia...” to jedna ze złotych kart gdańskiej sceny i chwali się nowemu szefowi Wybrzeża Maciejowi Nowakowi, że postanowił ją przypomnieć w nieodbudowanym kościele św. Jana. Niestety listę pochwał trzeba w tym miejscu urwać. Reżyser Krzysztof Babicki pozostał bezradny wobec zabytku: nie potrafił ani dać się zauroczyć pięknu, ani bawić się jego prostotą, ani sięgnąć po stylizację, ani zdobyć się na dystans. Wystawił kunsztowną przypowieść płasko i nonszalancko jak naiwną bajeczkę: powierzchowną, wyzbytą pasji i staranności. Nie chciało mu się nawet zróżnicować tonu akcji właściwej i rubasznych intermediów, co przy realizacji tego typu repertuaru jest w gruncie rzeczy nieprzyzwoitością. Koneserów – dla nich strzałka – zainteresuje przynajmniej plastyka powracającego na scenę, milczącego od tylu lat Kołodzieja, aczkolwiek dzisiejsze dekoracje, przy całej szlachetności formy, są tylko cieniem dawnych, przynajmniej jeśli wierzyć starym zdjęciom.

Polityka 29.2001 (2307) z dnia 21.07.2001; Kultura; s. 53
Reklama