Zawsze pomijałam drastyczne sceny czytając moim dzieciom, ale dopiero teraz państwa artykuł (POLITYKA 25) skłonił mnie do sformułowania argumentów.
Nie mogę zgodzić się ze zdaniem, że „kara jest zgodna z poczuciem moralnym dziecka”. Czy to „poczucie moralne” jest wrodzone i naturalne? Socjologowie twierdzą, że nie, że ma ono zakorzenienie w kulturze. To co można powiedzieć na pewno, to to, że dziecko nie lubi zła, buntuje się przeciwko niemu i chciałoby, żeby nie dotykało ani jego, ani nikogo innego. Jest tak dlatego, że zło to dla niego synonim rzeczywistych codziennych nieprzyjemności – bólu, zagrożenia, wrogości. (...) Nie jest więc tak, że baśń, w której niegodziwość spotyka surowa kara, odpowiada na zapotrzebowanie moralne dziecka, ona to zapotrzebowanie wykształca. Jeżeli rodzic z satysfakcją w głosie czyta, że „wstrętne wilczysko przypaliło sobie ogon”, to po trochu uczy je odczuwać podobną satysfakcję i w niej szukać poczucia bezpieczeństwa.
Czytając baśnie bez cenzury:
– stępiamy wrażliwość dziecka, które od prawdziwego współczucia dla wilka z obolałym ogonem przechodzi do radości z jego cierpienia;
– relatywizujemy zło (w baśni jest ono wprawdzie złe, kiedy dotyka „dobrej” osoby, ale już dobre, kiedy dotyka „złej”), przez co utrudniamy dziecku i tak trudne wybory moralne;
– zło i dobro przedstawiamy jako wartości rywalizujące (wygrywające i przegrywające) ryzykując, że dziecko wybierze dla oceny rzeczywistości łatwiejsze i atrakcyjniejsze kryteria konkurencji (...);
– narażamy dziecko na niepotrzebną frustrację – w realnym świecie styka się przeważnie ze złem nieukaranym.