Archiwum Polityki

Kumple na zabój

Wprawdzie Pierce Brosnan nie gra już Bonda, ale wizerunek przystojnego agenta przylgnął do niego na dobre, nic więc dziwnego, że Brosnan postanowił sobie z tego w końcu zakpić. W sensacyjnej komedii „Kumple na zabój” Richarda Sheparda gra sfrustrowanego płatnego mordercę pracującego dla tajemniczej organizacji zlecającej mu zadania nie do wykonania. Anty-Bond mocno popija, spędza wolne chwile z poznanymi w nocnych barach dziewczynami i generalnie ma dość takiego życia, co definitywnie sobie uświadamia w dniu swoich urodzin. Traf chce, że w hotelowej knajpie w Mexico City spotyka wtedy przegranego biznesmena (Greg Kinnear), który przeżywa równie nieciekawy moment. Ta dwójka skrajnie niepasujących do siebie gości wspierając się w biedzie postanawia złączyć siły i wspólnie działać, w czym niemały udział ma również piękna żona niedoszłego bankruta (Hope Davis). Lekka, parodystyczna konwencja filmu, po dość długim psychoanalitycznym prologu, zmienia się nieoczekiwanie w kino akcji, a w finale mamy już lekko nieświeży balet przypominający wygłupy Flipa i Flapa. Kto nie lubi takich stylistycznych przewrotek, może sobie to dziełko darować, ale dla fanów 007 to pewnie będzie odkrycie.

Janusz Wróblewski

Polityka 29.2006 (2563) z dnia 22.07.2006; Kultura; s. 50
Reklama