Posłanka Samoobrony Maria Zbyrowska na początku czerwca 2002 r. wraz z Andrzejem Lepperem i Krzysztofem Filipkiem w świetle kamer wysypała ziarno z kilku wagonów na bocznicy kolejowej. W październiku 2003 r. Sejm podjął uchwałę, w której wyraził zgodę na pociągnięcie Zbyrowskiej do odpowiedzialności karnej za popełnione przestępstwo. Prokurator okręgowy w Warszawie Andrzej Szeliga do dziś nie odczytał posłance postanowienia o przedstawieniu zarzutów, bo mimo 46 wezwań ani razu nie stawiła się w prokuraturze. Próby doręczenia podejrzanej wezwań napotykały liczne utrudnienia. Kiedy już udało się je doręczyć, posłanka usprawiedliwiała swoją nieobecność: nagłą chorobą matki, wyjazdami służbowymi, posiedzeniami Sejmu.
Prokurator Szeliga zwrócił się do marszałka Marka Jurka o podjęcie działań zmierzających do zobligowania Zbyrowskiej, by stawiła się przed organami prowadzącymi postępowanie. Marszałek Sejmu nie dysponuje bezpośrednimi instrumentami prawnymi, którymi mógłby dyscyplinować posłów. Sprawą zajęła się sejmowa komisja etyki poselskiej. Posłowie udzielili Zbyrowskiej nagany. Jednak posłanka nie stawiła się także na posiedzenie komisji, co nie dziwi Sławomira Rybickiego (PO), jej przewodniczącego: – Jeśli lekceważy 46 wezwań prokuratora, to taki sam stosunek ma do komisji, która w przeciwieństwie do prokuratora nie dysponuje żadnymi instrumentami prawnymi.