Archiwum Polityki

Rebeliant

Zdążyliśmy się już przyzwyczaić, że w kinie bollywoodzkim aktorzy prezentują urodę zgodną z kanonami obowiązującymi w MTV, dylematy ekranowych postaci są rozwiązywane w rytmie hinduskiego disco, a akcja, obfitująca w nagłe i nieoczekiwane zwroty, toczy się wedle prostego schematu zaczerpniętego z babcinego romansu. Dla widzów, którzy gustują w tego typu łatwej i przyjemnej rozrywce, dwuipółgodzinny „Rebeliant” Ketana Mehty (jedna z najdroższych produkcji bollywoodzkich) będzie z pewnością pozycją nie do przegapienia. Atrakcją filmu są nie tylko popisowe sceny tańców i arii, ale również zrealizowane z iście hollywoodzkim rozmachem sceny pojedynków między walczącymi o niepodległość Hindusami i Anglikami. Oparta na historycznych faktach fabuła „Rebelianta” rozgrywa się w połowie XIX stulecia w okolicach Afganistanu, gdzie stacjonuje regiment piechoty należący do brytyjskiej Kompanii Wschodnioindyjskiej. Na tle bajecznych krajobrazów w szlachetnych, lojalnych, honorowych i bardzo dzielnych sipajach (Hindusach służących po stronie Anglików) rodzi się bunt przeciwko niegodziwym kolonistom, którzy bezwzględnie wykorzystują żołnierzy i miejscową ludność. W wyrazisty konflikt zostają jeszcze wpisane dwie wzruszające historie miłosne, dzięki czemu film nabiera cech romantycznego melodramatu, a zarazem biograficznego eposu o legendarnym Mangala Pandeyu, który stanął na czele powstania i stał się narodowym bohaterem Indii. Ciekawostką pozostaje fakt, że ten patriotyczny kicz otwierał w ubiegłym roku festiwal w Locarno i zyskał wcale niemałą przychylność europejskich widzów.

Janusz Wróblewski

Polityka 31.2006 (2565) z dnia 05.08.2006; Kultura; s. 56
Reklama