Węgierski parlament przyjął ustawę rozszerzającą lustrację na środowisko dziennikarskie. Na pełniących kierownicze funkcje w mediach nakłada ona obowiązek rozliczenia się z przeszłością, pozostałym stwarza taką możliwość na ich własne życzenie. Trzeba być naiwnym, żeby sądzić, iż archiwa komunistycznej tajnej policji przetrwały nienaruszone – troskliwe ręce wrzuciły do ognia wiele kompromitujących materiałów. Ale prawdą też jest, że nie ma takiej tajemnicy, która pewnego dnia nie wyszłaby na jaw. Największą zaletą tej ustawy dla naszego środowiska jest to, iż jest lekarstwem na insynuacje. Od lat szepczemy, że ten czy ów donosił, był współpracownikiem tajnych służb. Teraz istnieje wreszcie możliwość przeprowadzenia oczyszczającego dowodu. Media chętnie widzą się w roli sumienia społeczeństwa, czwartej władzy – o niczym nie skrępowanej wolności. Teraz mogą udowodnić, że mają do tego moralny tytuł. Media w większości są prywatne i sąd nie może nakazać właścicielom usunięcia dziennikarza o nieczystym sumieniu. Niech jednak prawdę o nim poznają jego czytelnicy – mają do tego prawo.