Archiwum Polityki

Budżet na resorach

Przedstawiając projekt budżetu na 2001 r. minister finansów zagrał z nami w trzy karty. Tak pomieszał poszczególne pozycje, że zdezorientował nie tylko społeczeństwo, ale nawet analityków finansowych. W pierwszej chwili uznali oni, że projekt zapowiada zaciskanie pasa, zaś po bliższym wejrzeniu w metodologię jego przygotowania dochodzą do wniosku, że wręcz odwrotnie.

W młodzieżowym języku można by powiedzieć, że Jarosław Bauc, minister finansów, ściemnił budżet, manipulując szufladkami, do których rozdziela się publiczne pieniądze. Powszechna uwaga skupiona była głównie na jednym wskaźniku – tym dotyczącym deficytu finansów publicznych, czyli różnicy między wydatkami a dochodami państwa. Nie tylko budżetu centralnego, ale także samorządów, kas chorych i funduszy celowych (np. ZUS).

Ekonomiści są raczej zgodni, że ta właśnie wielkość zaważy na tym, czy groźba kryzysu finansowego, która ciągle wisi nad nami, zostanie odsunięta. Żeby widmo kryzysu oddalić, deficyt trzeba by radykalnie zmniejszyć. Przed dymisją wicepremiera Leszka Balcerowicza wypowiadał się na ten temat m.in. Bogusław Grabowski w imieniu Rady Polityki Pieniężnej. Oczekiwał on od budżetu 2001 deficytu mniejszego aż o jeden punkt procentowy w porównaniu z tegorocznym (na rok 2000 planowano deficyt w wysokości 2,9 proc. PKB). Sam Balcerowicz planował poważną redukcję dziury budżetowej – do ok. 1,5 proc. Kontynuowanie tej polityki zapowiedział jego następca.

Zdawało się, że słowa dotrzymał. Wskaźnik deficytu w projekcie publicznie przedstawionym przez ministra Bauca wynosił 1,7 proc.

Okazuje się jednak, że wskaźnik taki uzyskano zaliczając do dochodów budżetu wpływy z zapowiadanego przetargu na licencję nowej telefonii komórkowej UMTS, które powinny być raczej włożone do szuflady z napisem „finansowanie długu publicznego”. W dodatku sumę tę mocno zawyżono, do tego stopnia, że starczyło jeszcze na zaskórniak – w rubryce „koszty obsługi długu publicznego” wpisano więcej, niż planował poprzednik.

Witold Skrok, dyrektor departamentu polityki finansowej, analiz i statystyki MF, który na znak protestu złożył dymisję, twierdzi, że ta metoda liczenia zmyliła analityków.

Polityka 29.2000 (2254) z dnia 15.07.2000; Wydarzenia; s. 16
Reklama