Castro, jak każdy komunistyczny dyktator, doprowadził gospodarkę swojego kraju do kompletnej ruiny. Zmusił miliony rodaków do emigracji. Z powodów politycznych zamknął w więzieniach tysiące ludzi i prześladuje ich rodziny. Dopuścił się licznych zbrodni, takich jak zatopienie statku z uciekinierami czy rozstrzelanie uchodźców zatrzymanych przez straż przybrzeżną. Sprowadził życie milionów Kubańczyków do poziomu nędzy znanej tylko w najbardziej zacofanych krajach Trzeciego Świata. Zamienił bajeczną karaibską wyspę, która przed jego panowaniem przyciągała tysiące emigrantów z krajów europejskich, w piekło. Wszędzie widać walące się, zaniedbane i przeludnione domy. Sklepów nie ma, półki punktów dystrybucji żywności świecą pustkami, nie ma energii elektrycznej, a korupcja jest na tyle powszechna, że już nikogo nawet nie dziwiła w latach 70. Castro poddaje cały naród policyjnej inwigilacji oraz prześladowaniom tajnych służb i wszechobecnych Komitetów Obrony Rewolucji. Jednocześnie faszeruje umysły swoich rodaków nachalną i prymitywną propagandą sukcesu. Swoje ewidentne porażki przedstawia niezmiennie jako efekt imperialistycznej agresji Stanów Zjednoczonych.
W latach 60. i 70. z poparciem Związku Radzieckiego i innych krajów tak zwanej demokracji ludowej próbował wywołać komunistyczną rewolucję w całej Ameryce Łacińskiej. Jego służby przeszkoliły tysiące agentów ze wszystkich państw – mieli oni dokonać u siebie zbrojnych przewrotów. W kilku krajach skończyło się to rozlewem krwi i brutalną reakcją wojska i policji. Społeczeństwa Chile, Argentyny i Urugwaju wciąż liczą ofiary tamtego starcia dwóch systemów i wciąż są podzielone w ocenie minionych tragicznych wydarzeń.