Takiego wzmożenia politycznego nie było w muzyce od arabskiej wiosny. Zagrzewa do protestów w Iranie, Chinach i na Sri Lance, opłakuje losy Libanu i Kuby, zachęca do wspierania Ukrainy. A wszystkie te przeboje mają ze sobą coś wspólnego.
Przyjęty w referendum nowy kodeks prawa rodzinnego radykalnie zmieni krajobraz relacji społecznych na Kubie. Definitywnie zamyka epokę, w której osoby homoseksualne uznawano za wrogów komunistycznego reżimu.
Zapewne niejeden Czytelnik (i Czytelniczka) fascynuje się Formułą 1. Czy jednak zdajemy sobie sprawę, że wśród ryczących silników i pędzących bolidów poza mistrzowskimi manewrami toczą się zmagania polityczne? I że wyścig taki mógł mieć wpływ na, powiedzmy, wynik rewolucji na Kubie?
Urok Kuby polega na tym, że niczego nie ma, aż nagle – czary-mary – wszystko, czego potrzeba, jednak się pojawia.
Rosyjskie żądania rozgraniczenia stref wpływów odbiły się od ściany NATO. Rozjuszona Moskwa daje Zachodowi tydzień i zapowiada kroki „techniczne i wojskowe”, mające skłonić sojusz do ustępstw. Gdzie i jak może uderzyć?
Syndrom hawański sieje postrach wśród amerykańskich dyplomatów i agentów CIA. Podejrzani są Kubańczycy, Chińczycy lub Rosjanie. Tylko nie sami Amerykanie.
Otwarcie kraju dla turystów miało być pretekstem dla nowych demonstracji przeciw komunistycznym władzom. Tym razem rząd zdusił je w zarodku, zapobiegawczo wtrącając opozycję do więzień.
Łyk wolności może działać jak odkrycie seksu – napisała po protestach na Kubie niezależna blogerka. Chcesz więcej i więcej.
Tysiące mieszkańców wyspy wyszły na ulicę w największym antyrządowym zrywie od dekad. Pchnął ich do tego kryzys gospodarczy, problemy pandemiczne, ale też coraz większy dysonans między ideałami rewolucji a rzeczywistością w kraju.
Czy wystarczy dać Kubańczykom dostęp do internetu i Facebooka, a po ideałach rewolucji nie będzie śladu?