Kultura

Bunt nut

Bunt nut. Muzycy wyszli na barykady i zagrzewają do protestów

NaviBand, reprezentanci Białorusi na Eurowizji w 2017 r., z obawy przed aresztowaniem wyjechali do Polski. W ostatnim roku organizowali koncerty dla Ukrainy. NaviBand, reprezentanci Białorusi na Eurowizji w 2017 r., z obawy przed aresztowaniem wyjechali do Polski. W ostatnim roku organizowali koncerty dla Ukrainy. EPA / PAP
Takiego wzmożenia politycznego nie było w muzyce od arabskiej wiosny. Zagrzewa do protestów w Iranie, Chinach i na Sri Lance, opłakuje losy Libanu i Kuby, zachęca do wspierania Ukrainy. A wszystkie te przeboje mają ze sobą coś wspólnego.
Irański raper Toomaj Salehi z opaską w barwach Ukrainy – kadr z klipu poświęconego m.in. irańskim więźniom politycznym.Youtube Irański raper Toomaj Salehi z opaską w barwach Ukrainy – kadr z klipu poświęconego m.in. irańskim więźniom politycznym.

„They Don’t Really Care About Us” („Wcale im na nas nie zależy”) Michaela Jacksona, „People Have the Power” („Ludzie mają moc”) Patti Smith, „Do You Hear the People Sing?” („Słyszysz, jak ludzie śpiewają?”) z musicalu „Les Misérables”. Takie światowe przeboje śpiewali na ulicach i udostępniali w sieci Chińczycy podczas protestów przeciw utrzymywanej od trzech lat polityce „zero covid”, której zakończenie Pekin ogłosił już po dwóch tygodniach niepokojów.

Protesty na masową skalę zaczęły się po tragedii w mieście Urumczi, gdzie na 15. piętrze bloku mieszkalnego wybuchł pożar. Zginęło dziesięć osób, kolejnych dziewięć zostało rannych. Teren od trzech miesięcy był objęty ścisłym lockdownem i za spóźnioną interwencję strażaków obwiniono właśnie przepisy covidowe. Kolejnego dnia zorganizowano lokalne wieczory pamięci ofiar pożaru, wkrótce wspominały je i protestowały przeciw polityce Pekinu także metropolie: Nankin, Xi’an, Szanghaj. W tym ostatnim wyczerpani huśtawką lockdownów obywatele przez dwie noce spotykali się na ulicy Urumczi. Policja obstawiła ją więc wysokimi barierami, a tabliczkę z jej nazwą zdemontowała. Hitem w sieci stał się od razu szlagier U2 „Where the Streets Have No Name” („Gdzie ulice nie mają nazw”).

Wszystko stało się tak szybko, że chińska scena muzyczna nawet nie zdążyła zareagować, dlatego ludzie zaczęli śpiewać i udostępniać te przeboje – tłumaczy Lisa Movius, mieszkająca w Szanghaju dziennikarka londyńskiego „The Art Newspaper”. Pojawiły się zresztą głosy krytykujące to, że Chińczycy sięgnęli po zagraniczne piosenki, tak jak trzy lata wcześniej protestujący w Hongkongu, że brak im wyobraźni.

Polityka 1/2.2023 (3396) z dnia 27.12.2022; Kultura; s. 118
Oryginalny tytuł tekstu: "Bunt nut"
Reklama