Bohater filmu „Zabójczy numer” Slevin Kelevra (Josh Hartnett) po serii życiowych nieszczęść przeprowadza się do nowojorskiego mieszkania swojego znajomego. Na miejscu okazuje się, że znajomy znikł, zaś jego nękają zbiry wysłane przez dwóch potężnych i w dodatku nienawidzących się mafiosów (Morgan Freeman i Ben Kinglsey), którzy omyłkowo biorą Slevina za właściwego lokatora i zmuszają go do popełnienia morderstwa. Dlaczego więc bohater nie jest zbyt przejęty absurdalnością własnego położenia? Poznajemy jeszcze przykutego do wózka inwalidzkiego bardzo bystrego mężczyznę (Bruce Willis), który w lotniskowej poczekalni opowiada jakiemuś facetowi wstrząsającą historię z przeszłości... Co to ma wspólnego z bieżącymi zdarzeniami? Jak się okaże, ma, ale trudno byłoby streszczać dalej fabułę bez ujawniania zakończenia, więc czytelnika zainteresowanego dalszym losem bohaterów zapraszam na seans. Filmowi nie brak błyskotliwych i zabawnych dialogów, aktorstwo jest swobodne, jakby gwiazdy czuły, że mogą trochę pożartować sobie z konwencji filmu sensacyjnego. Krótko mówiąc, profesjonalna robota. I nic więcej.