Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Archiwum Polityki

Ludwik ma nowe kamasze

Streszczenie odcinka:

Są wakacje, Jarek i Leszek pojechali na Hel, za nimi ruszyli borowcy z łopatkami, wiaderkami i dmuchanym krokodylem. W Warszawie wszystkim na bieżąco kieruje Ludwik, który dzielnie stawił czoło powodzi na Dolnym Śląsku, ale przed powodzianami musiał uciekać, bo nie mógł zrozumieć, czego od niego chcą, a tłumacza nigdzie nie było. Ale generalnie wypad i tak się udał, bo w sklepie we Wrocławiu Ludwik wyczaił fajne kamasze.

Przed wyjazdem do mamy nad morze Przemek Edgar spotyka u manikiurzystki opalonego Andrzeja, który podczas niedawnego lustrowania chłopskich pól połamał sobie wszystkie paznokcie. – Ta gleba jest okropnie twarda, a do tego taka brudna – przyznaje nie kryjąc rozczarowania, że przed jego wizytą nikt gleby nie wyczyścił.

Przemek Edgar zauważa, że Andrzej chyba przegina z kwarcówką, przez co jego opalenizna ma nieco plebejski charakter. Ale Andrzej swojego pochodzenia nie będzie ukrywał, powiada, zresztą na kwarcówki nie chodzi, bo używa samoopalacza.

Nie mam pieniędzy na głupoty – przyznaje dodając, że w tej chwili nie stać go nawet na ubezpieczenie własnego gospodarstwa, bo ma aż 42,5 ha, do tego stado bizonów, strusi i dzików, a stawki są horrendalne. – Jestem człowiekiem majętnym, ale nie bogatym. Nie stać mnie – narzeka Andrzej, który całą sumę na tegoroczne ubezpieczenie musiał wydać na nowy krawat.

Przemek Edgar jest zdania, że jako minister rolnictwa Andrzej powinien jednak dać przykład i gospodarstwo ubezpieczyć.

Słusznie, dam przykład za rok – zapala się Andrzej, który jako minister rolnictwa solennie obiecuje załatwić sobie w międzyczasie obowiązkowe dopłaty do ubezpieczenia z budżetu, żeby na wsi żyło się lżej.

Polityka 33.2006 (2567) z dnia 19.08.2006; Fusy plusy i minusy; s. 91
Reklama