[dla koneserów]
Amatorzy kina amerykańskiego znają jeden z jego tradycyjnych tematów: były przestępca, obecnie uczciwy obywatel, zostaje jednak zmuszony przez bezwzględnego szefa bandy do powrotu do akcji w obronie bliskiej osoby zagrożonej przez tamtego; wykonuje ją popisowo, co władze mu wybaczają, ponieważ w finale rozprawia się on z owym wielkim terrorystą-gangsterem, z którym policja nie dawała sobie rady. Jeżeli jesteśmy gotowi jeszcze raz to zobaczyć, „60 sekund” nie przyniesie zawodu.
Polityka
28.2000
(2253) z dnia 08.07.2000;
Kultura;
s. 41