Archiwum Polityki

„Kwadratowe pigułki”

Jestem lekarzem i w związku z Raportem Pawła Walewskiego (POLITYKA 23) chciałbym oświadczyć, że lekarze nie znają cen przepisywanych leków, ponieważ są to liczby zmienne (każda aptekarka, aby odpowiedzieć na to pytanie, korzysta z bazy danych w PC). Poza tym mam obowiązek znać bardzo wiele danych o leku (działanie, dawkowanie, przeciwwskazania, objawy uboczne, interakcje itp.) – ale na pewno nie ceny. Ceny leków głównie wzrastają, a lekarze nie mają w tym żadnego udziału. Nie wiem, z jakiego powodu znikają tanie i dobre leki polskie, a w ich miejsce pojawiają się bardzo drogie specyfiki zagraniczne – najczęściej refundowane (np. gestagen Chlormadinon, bezpieczny i bardzo tani, nagle znikł z aptek, a w jego miejsce pojawił się Duphaston). Nie ma też żadnych rozsądnych powodów, aby refundować leki o identycznym działaniu. Typowym przykładem są leki hormonalne stosowane u kobiet w terapii zastępczej w okresie klimakterycznym (prawie wszystkie refundowane!!??). Powyższe zjawisko można wytłumaczyć tylko i wyłącznie korupcją urzędników – decydentów wpisujących dany lek na listę refundacyjną. Jest rzeczą chyba oczywistą nawet dla dziecka, że firmy farmaceutyczne dzięki łapówkom wprowadzają swe leki na listy, o których mowa. Efektem tego zjawiska jest to, iż całe społeczeństwo składa się na zysk jakiejś anonimowej grupy właścicieli danego koncernu farmaceutycznego, którzy dzięki naszym składkowym pieniądzom wylegują się na Seszelach. Opinia o skali korupcji w Polsce jest znana bardziej za granicą niż u nas.

Wskazywanie na lekarzy jako winnych jest tylko odwracaniem uwagi od istoty rzeczy. Wśród lekarzy dominuje pogląd, iż należy wspierać polskie firmy i promować polskie leki.

Polityka 25.2001 (2303) z dnia 23.06.2001; Listy; s. 90
Reklama