Archiwum Polityki

Ruszaj do setki

Moda na aktywny styl życia dotarła już do Polski. Daleko nam jednak do tych krajów, gdzie dbałość o zdrową sylwetkę i regularna gimnastyka wpisane są w codzienny rozkład zajęć. W Unii Europejskiej 60 proc. 15–24-latków ćwiczy kilka razy w tygodniu, co, biorąc pod uwagę obowiązkowe zajęcia sportowe w szkołach, nie wydaje się specjalnym osiągnięciem. Ale do podobnej aktywności fizycznej co 2–3 dni przyznaje się już 40 proc. 40- i 50-latków. W Wlk. Brytanii liczba mężczyzn w wieku 55–64 lat korzystających z siłowni podwoiła się w ostatnich 10 latach, zaś w przypadku kobiet w wieku 45–54 lat – wzrosła o jedną czwartą.

Minęło już 30 lat, odkąd brytyjski epidemiolog Jeremy Morris opublikował pionierską pracę na temat walorów aktywności fizycznej. Udowodnił w niej, że listonosze roznoszący listy są zdrowsi od pracowników urzędów pocztowych, spędzających całe dnie za biurkiem. Od tamtej pory ukazało się setki innych dowodów potwierdzających obserwacje Morrisa. Lekarze zaczęli doradzać pacjentom wysiłek – na rowerach, basenach, bieżni – który miał obniżać cholesterol, poziom cukru, a nawet ciśnienie. Tylko że ćwiczenia te nie są dla wszystkich. Bo przecież – co podkreślają nie tylko polscy eksperci – skoro wysiłek ma być lekiem, trzeba go jak lek dawkować.

Dlatego osoby z nadwagą lub nadciśnieniem, a jest ich w Polsce razem kilkanaście milionów, powinny każdy wysiłek sportowy poprzedzić wizytą u lekarza. Według amerykańskich wytycznych tylko osoba przed 35 rokiem życia, niepaląca papierosów, z ciśnieniem zbliżonym do normy 120/80, bez żadnych chorób serca, nie wymaga przed rozpoczęciem treningów konsultacji lekarskiej.

Polityka 38.2006 (2572) z dnia 23.09.2006; Społeczeństwo; s. 94
Reklama