Pewnego dnia, jesienią 1980 r., odebrałem telefon: „Mówi Oriana Fallaci. Przyjechałam zrobić wywiad z Wałęsą, Jaruzelskim i Wyszyńskim. Chciałabym do ciebie wpaść i pogadać”. Mimo że było to 25 lat temu, wydaje mi się, że pamiętam każdy szczegół. Oriana była osobą tak wyrazistą, że potrafiła wryć się w pamięć.
Pojechałem do hotelu Metropol, gdzie zastałem ją w skromnym pokoju przy podróżnej maszynie do pisania. Choć spotkaliśmy się po raz pierwszy, od razu mówiła per „ty”: – Musisz mi pomóc napisać ten list do Wyszyńskiego, żeby zgodził się udzielić wywiadu. Uważałem to za mało realne, sądziłem, że o wywiad z prymasem zabiega się inaczej, ale dla Oriany, która rozłożyła na łopatki Kissingera, Kadafiego i Chomeiniego, przeszkody wydawały się nie istnieć. „A teraz zawieź mnie do kardynała” – powiedziała po napisaniu listu.
Polityka
38.2006
(2572) z dnia 23.09.2006;
Społeczeństwo;
s. 103