Archiwum Polityki

Synkowie

Stary Haskiego kiedyś rano wyszedł od żony z wózkiem na złom, wieczorem wrócił na wózku – żywy, ale pokonany. Jest na złomiarskiej emeryturze, zbiera już tylko drobnicę. Teraz z wózkiem chodzi Haski – taka kolej rzeczy przydarza się tutaj mężczyznom. Koledzy z gimnazjum robią o nim film.

Napisali w konspekcie: „Pokażemy, jak piętnastolatek musi brać odpowiedzialność za swój los, tu i teraz, w Polsce, na Śląsku, w mieście, dzielnicy i rodzinie, której sobie nie wybierał”. Miasto nazywa się Świętochłowice, dzielnica Lipiny, Haski ma na imię Michał. W filmie nic nie mówi, tylko chodzi, szuka rozbiórek, zbiera złom i węgiel jak jego stary, pali papierosy jak wszyscy, w jednej scenie oparty o ścianę familoka pokazuje kartkę z napisem „Tu mieszkam”.

– Kiedyś ludzie z dzielnicy mieli gdzie pracować i żyli sobie fest – mówi matka Haskiego, była kucharka w przedszkolu. Szumią piecyki elektryczne, atakuje grzyb wilgociowiec, sąsiad piętro wyżej się zapalił we śnie od papierosa, wpadła straż pożarna i lała wodę po wszystkim, nie patrząc. Drugi sąsiad z góry, młody synek, pojechał do Reichu nie żegnając się. Do rodziny na dole przyjechało nocą pogotowie ratunkowe, nie pierwszy raz.

W lato – mówi matka Haskiego – ludzie wynosili na ulicę krzesła i stoły, gadali, jedli i tańczyli. Pracowali albo w hucie, albo na kopalni Pokój, albo Polska.

Haski pokazuje też do kamery kartkę z napisem „Mam fajnych kolegów” i tę, że brakuje mu na papierosy, taryfa za kilo złomu jest 50 gr, a papieros kosztuje 20 gr; że w filmie występuje gościnnie Zając, inny milczący zbieracz. Jest to ostatnie wspomnienie o Zającu, zniknął z dzielnicy on i jego rodzina, dwie dziołchy i czterech synków pojechali do domu dziecka, mając rodziców śmiertelnie chorych na bezrobocie.

Film o Haskim pojedzie do Londynu na konkurs dokumentów robionych przez dzieci z Europy; jeśli wygra, pojedzie do Nowego Jorku wystartować w konkursie międzykontynentalnym, temat konkursu na całym świecie ten sam: odpowiedzialność społeczna.

Polityka 10.2007 (2595) z dnia 10.03.2007; Na własne oczy; s. 100
Reklama