Archiwum Polityki

Skopana kopia

[nie zaszkodzi przeczytać]

Paul Auster: Nieczyste zagranie. Noir sur Blanc. Warszawa 2000, s. 230

Dla wielbicieli wyrafinowanej prozy Paula Austera powieść „Nieczyste zagranie”(jedna z jego pierwszych powieści, ale w Polsce ukazała się dopiero teraz) stanowić może spore zaskoczenie. Oto pisarz kojarzący się z metafizyką codzienności, zafascynowany wpływem przypadku na losy każdego z nas, tym razem wystąpił w roli twórcy kryminału. Tradycyjnego w formie, znakomicie nadającego się do filmowej ekranizacji, trzymającego w napięciu, z dynamiczną akcją, ulicznymi walkami (no oczywiście nie w stylu Van Damme’a), wieloma fascynującymi wątkami. Bohaterem „Nieczystego zagrania” jest prywatny detektyw Max Klein (klasyczny dylemat – pogoń za bandytami albo szczęście rodzinne; rzecz jasna – zwycięża to pierwsze), poszukujący zabójcy słynnego baseballisty. Krytyka od razu jednak zarzuciła Austerowi, że w jego powieści zbyt wyraźna jest fascynacja twórczością Raymonda Chandlera i jego detektywem Marlowe’em. To chyba zarzut nie do końca uzasadniony – Kleinowi z pewnością bliżej do innego detektywa, stworzonego kilka lat później przez samego Austera: Queena z „Trylogii Nowojorskiej”. Mam jednak inną wątpliwość wobec „Nieczystego zagrania” – czy przypadkiem jej autor nie przesadził z zabawą dialogiem? Choćby w scenie, gdy bandyci umieszczają skatowanego Kleina w jakiejś norze i z drwiną informują go: to twój nowy dom.

– Jest kapitalny – odpowiada bohater. – Kiedy przywiozą pianino?

Typowe zachowanie w obliczu śmierci.

Artur Górski

[lektura obowiązkowa]
[warto mieć w biblioteczce]
[nie zaszkodzi przeczytać]
[tylko dla znawców]
[czytadło]
[złamane pióro]

Polityka 27.2000 (2252) z dnia 01.07.2000; Kultura; s. 60
Reklama