Protest białostockich więźniów przeciwko podrobom był prawdopodobnie wzniecony przez jednego z hetmanów bezprawia. W tamtejszym areszcie siedzą bowiem i osławiony „Dziad” z Wołomina i „Generał” z Łomży.
– Rozpierducha to podziękowanie dla klawiszerii za przyszpilenie mafiosa przed sądem – mówią wtajemniczeni. Sugerują tym samym, że bunt został wywołany w odwecie za to, iż funkcjonariusze przechwycili nielegalną korespondencję prowodyra buntu, która mogłaby mieć wartość dowodową w procesie sądowym. Jednakże hetman przegrał – głodówka po dwóch dniach wygasła. Aresztanci bali się go jak ognia. Ale więzień jeszcze bardziej boi się tego, że na nagrobku napiszą mu w przyszłości: „Tu spoczywa frajer. Zagłodził się, bo dał się podpuścić”.
Nie każdy złapany przestępca jest niebezpiecznym więźniem i nie każdy niebezpieczny więzień zasługuje na miano wroga publicznego. Horyzont więziennego muru w istotny sposób zmienia spojrzenie na bandytę, jego wcześniejsze „zasługi” i potencjalne możliwości. Bardzo niebezpiecznych przestępców możemy się doliczyć w kryminałach kilkanaście tysięcy, niebezpiecznych więźniów około 250.
Do końca listopada 1995 r. nie było centralnego rejestru więźniów niebezpiecznych. Prowadzona od tego czasu ewidencja uwidacznia systematyczny przyrost tej kategorii osadzonych. W 1997 r. zakwalifikowano do niebezpiecznych 131 więźniów, w 1998 r. – 171, na koniec 1999 r. było ich 265.
Pojęcie więźnia niebezpiecznego wprowadziła nowela prawa karnego z 1995 r. Rozwiązanie to zostało przeniesione do nowego kodeksu karnego wykonawczego z 1997 r. Przepisy pozwalają zaliczyć w poczet niebezpiecznych podejrzewanych lub skazanych za dokonanie poważnego przestępstwa ze szczególnym okrucieństwem, z wzięciem lub przetrzymywaniem zakładnika, z użyciem broni palnej, materiałów wybuchowych albo łatwopalnych.