Czego to ludzie nie gadają! Podobno w okolicach Ustki rybacy wyłowili butelkę. Był w niej liścik: „Jestem na wyspie bezludnej. Tutaj nie ma posła Niesiołowskiego, rzecznika Lufta, brydżysty Żaka (z asem w rękawie), premiera Buzka, przewodniczącego Mariana, sztabów wyborczych, rozruchu kampanii prezydenckiej. Piszę o tym, żeby was szlag trafił z zazdrości...” To oczywiście bujda. Jaki list, jaka butelka? Inna rzecz – nie brak dziś grymaśników i malkontentów. Malkontent z cenzusem to taki gość, który gapiąc się na warszawską Syrenkę, wzdycha:
– Cholera, jakie ona ma krzywe nogi!
Inny znów wiecznie niezadowolony zwierza się koledze:
– Uważasz, prowadzę podwójne życie.
– To ciekawe.
– Akurat! Zarówno pierwsze jak i drugie jest okropnie nudne.
Taka postawa łatwo przeradza się w kompleksiarstwo, skrajny pesymizm. Zaraźliwy, udzielający się nawet jednostkom ambitnym. Kandydatom na mężulków stanu. Słyszałem od plotkarzy, że przed Pałacem Prezydenckim przechadza się krokiem Starego Wiarusa gen. Wilecki. Wyposażony w służbową lornetkę, Porębę i kompas. Przechadzał się, przechadzał, aż w końcu wybrał się do lekarza pierwszego kontaktu.
– Panie doktorze – zameldował. – Wszyscy mnie ignorują.
– Następny, proszę! – mruknął lekarz.
Apatia i nieruchawość – towarek ten występuje obficie w supermarkecie złudzeń. Jaka to więc ulga, że ktoś myśli za nas, działa za nas, oburza się w naszym imieniu. Powodowany troską o nas i nasze interesy. A czy tych aktywistów ktoś docenia? Zamiast wdzięczności spotykają ich połajanki. Kompletne niezrozumienie szlachetnych intencji. Intencje są ważne. Sędzia pyta stojącego przed nim typka:
– Najpierw ukradł pan jajka.