Sylwester Madzelan umarł zimą 1997 r. pod Międzyrzeczem, na zachodzie Polski. Miał 65 lat. Przed śmiercią poprosił, aby pochowano go na cmentarzu w rodzinnej wsi Czertyżne. Pan Madzelan był Łemkiem, a wieś, do której chciał powrócić, leżała w Beskidzie Niskim, nieopodal przełęczy Lipka, w cieniu wzgórz Żabiniec, Siwejka i Zielona Lipka. Ale kiedy pan Madzelan umierał, Czertyżnego nie było już na mapie. Stare domy rozsypały się, pola zamieniły się w ugór, a cmentarz zarósł krzakami.
W Czertyżnem mieszkało kiedyś 40 łemkowskich rodzin. Kiedy je wyrzucano w czerwcu 1947 r., trwała gorąca wiosna, na polach żółciło się zboże – zapowiadał się urodzaj. Przyszło wojsko, oficer dał 3 godziny na spakowanie. Ludzie chwytali co pod ręką, z obór wyprowadzali krowy, wiązali do wozów. Potem ruszyli karawaną do stacji kolejowej w dolinie. Tam wpakowano ich do wagonów towarowych i wywieziono kilkaset kilometrów, na zachód. Tego roku zboża z ich pól nikt nie zebrał.
Polityka
27.2000
(2252) z dnia 01.07.2000;
Na własne oczy;
s. 100