Archiwum Polityki

„Lewitujący Dawidek”

Domyślam się, że red. Pietrasik, pisząc (POLITYKA 3), że „Weiser Dawidek” Pawła Huellego jest „niestety, nie do zdobycia obecnie w naszych księgarniach, zawalonych bestsellerami w bardzo kolorowych okładkach”, wycelował ostrze krytyki w kierunku tych księgarzy, których nazwać by raczej wypadało sprzedawcami książek. Pierwsza wersja przygotowanego przez nasze wydawnictwo wznowienia „Weisera Dawidka” pojawiła się bowiem na rynku w maju 2000 r. w oprawie twardej, rzeczywiście niezbyt kolorowej, bo jednorodnie granatowej, ale za to z naklejonym obrazkiem, w serii Pasaże. I od tej pory jest przez cały czas dostępna w hurtowniach. Drugi – tańszy, bo broszurowy, wariant książki ukazał się w styczniu tego roku, towarzysząc premierze filmu Wojciecha Marczewskiego. Myślę, że tym razem stał się bardziej zauważalny, ponieważ na okładce znalazło się zdjęcie z plakatu filmowego, a wiadomo, że w porównaniu z branżą wydawniczą kinematografia to potęga.

Passus z recenzji red. Pietrasika jest dla mnie bodźcem do zwrócenia uwagi na kłopoty związane z promocją i sprzedażą książki ambitniejszej. Można oczywiście marzyć, że sytuacją naszego nieuporządkowanego rynku książki zainteresuje się wreszcie jakiś inwestor i stworzy sieć prawdziwych księgarń, gdzie będzie można znaleźć pełną ofertę polskich wydawnictw, a przynajmniej wiedzę na temat tego, co się wydaje, i zamówić poszukiwane pozycje. Obawiam się jednak, że jest to czekanie na Godota, bo jak na razie kierunek rozwoju jest zupełnie odwrotny.

Jedną z przyczyn takiego stanu rzeczy jest być może również to, że ludzi zainteresowanych książką, ludzi chcących świadomie kształtować swoje obcowanie z kulturą jest w Polsce po prostu za mało.

Polityka 10.2001 (2288) z dnia 10.03.2001; Listy; s. 53
Reklama