Archiwum Polityki

„Jak prządł Grzegorz Ż.”

W artykule Piotra Pytlakowskiego (POLITYKA 52/2000) dotyczącym afery FOZZ, a powołującym się na źródła z prokuratury, zostałem bezzasadnie przedstawiony w złym świetle. Według tego, co zostało napisane, oskarża się mnie o wyłudzenie kredytów z dwóch banków (co jest nieprawdą) oraz że jestem ścigany listem gończym. Mimo że było to dla mnie bolesne, postanowiłem to przemilczeć. Już wcześniej prasa pisała na mój temat w różny sposób, wiążąc moje nazwisko z aferą FOZZ, gdyż przez pewien czas byłem wspólnikiem w kilku przedsięwzięciach z głównym oskarżonym w procesie FOZZ dyrektorem funduszu Grzegorzem Ż.

W obecnej sytuacji nie mogę dalej milczeć, gdyż stałem się obiektem nagonki nie tylko ze strony prasy, ale również prokuratora generalnego ministra sprawiedliwości pana Lecha Kaczyńskiego, który z trybuny sejmowej 14 lutego 2001 nazwał mnie bezpodstawnie „...wielokrotnym przestępcą ściganym zresztą listem gończym...”. Wypowiedź Kaczyńskiego dotyczyła jego opinii na temat książki „Po drugiej stronie lustracji”, którą opublikowałem do spółki z dziennikarzem ponad sześć miesięcy temu. W książce tej przyznaję, iż przyjąłem w dobrej wierze od Grzegorza Ż., w kraju i za granicą, wiele milionów dolarów na założenie wspólnego banku, w którym Grzegorz Ż., mój wspólnik Jerzy Klemba i ja mieliśmy być głównymi udziałowcami. Działo się to wszystko w 1991 r. Byłem wówczas blisko związany z ministrem budownictwa Adamem Glapińskim, szefem kancelarii prezydenta Wałęsy Jarosławem Kaczyńskim i operacyjnym szefem BBN Maciejem Zalewskim, inaczej mówiąc liderami Porozumienia Centrum. Charakter i kulisy moich kontaktów z liderami PC dokładnie opisuję w ww.

Polityka 10.2001 (2288) z dnia 10.03.2001; Listy; s. 53
Reklama