Ludziom trudno dogodzić. Do biura matrymonialnego w dawnych czasach (czyli do swata) zgłosił się typek.
– Byłbym bardzo wdzięczny za znalezienie mi żony. Ale żeby była nieduża, rodzinna, nosiła się na czarno i umiała pływać.
Swat zamyślił się, pokiwał głową, po czym westchnął:
– Rozumiem. Kawalerowi potrzebny jest pingwin-samiczka.
Sobie dogodzić jeszcze trudniej. Dużo bym dał za to, żeby przekwalifikować się na karykaturzystę. Sezon dla nich. Ot, taki rysunek: do Cezarego Baryki podbiega prolet w kaszkiecie.
Polityka
10.2001
(2288) z dnia 10.03.2001;
Groński;
s. 93