W zeszłym stuleciu (to znaczy w zeszłym roku) uczestniczyłem w spotkaniu poświęconym czemuś, co dyplomaci nazwali trójkątem weimarskim. Podkreślam, że nazwa pochodzi od dyplomatów, ponieważ geometra nazwałby tę figurę prędzej linią prostą niż trójkątem. Z Polski przez Niemcy do Francji można dojść idąc prosto, ale pojęcie trójkąta działa na wyobraźnię, każdy róg zachowuje równe prawa, a przy linii ktoś jest na końcu. Co gorsza, linia łatwo kojarzy się z osią, a oś miała miejsce w historii i łączyła Rzym, Berlin i Tokio, tworząc na mapie trójkąt wydłużony, a więc nierównoboczny.
Polityka
10.2001
(2288) z dnia 10.03.2001;
Zanussi;
s. 97