Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Archiwum Polityki

Rzeźbienie w duszy

Urządzanie wystawy jest jak urządzanie domu. Trzeba mieć ciekawy pomysł na całość, należy dobrać właściwe meble, a w końcu trzeba jeszcze odpowiednio je poustawiać. W naszym życiu muzealnym rzadko się zdarza, by wszystkie te trzy elementy ze sobą współgrały. Sztuka ta udała się Grzegorzowi Kowalskiemu, który w Centrum Rzeźby Polskiej w Orońsku (15 km od Radomia) przygotował ekspozycję pod intrygującym tytułem „Wojna w człowieku”.

„Wojna w człowieku” – inspiracją był tu identycznie zatytułowany esej Ericha Fromma z 1963 r. Słynny uczony podzielił w nim ludzi na tych o osobowości destruktywnej, burzycielskiej oraz o osobowości afirmatywnej, w której przeważa umiłowanie życia i innych ludzi. Trudno tu mówić o wielkim odkryciu; na poczekaniu każdy z nas wskaże co najmniej tuzin innych i równie ważnych dualizmów tkwiących w ludzkiej naturze. Na szczęście Grzegorz Kowalski nie potraktował owego przesłania nazbyt serio, a wystawa nie jest ilustracją wynurzeń Fromma, ale rozbudowaną wariacją na temat lepiej lub gorzej zbadanych zakamarków ludzkiej duszy. W każdym człowieku nieustannie toczy się jakaś wojna, ścierają się namiętności, popędy, pragnienia. Na ile – zdaje się pytać kurator – sztuka wyraża ową wewnętrzną walkę i na ile ową walkę toczą sami artyści, ludzie jakby z góry przeznaczeni do tego, by cierpieć i ulegać zwątpieniu.

Tych, którzy wierzą w numerologię, przytłoczy na wystawie cyfra dziewięć. Otwiera ją bowiem praca Jarosława Kozakiewicza „HMUS” odwołująca się z jednej strony do otaczającego nas kosmosu (dziewięć planet Układu Słonecznego), z drugiej – do dziewięciu otworów w naszym ciele, poniekąd łączników człowieka z tym kosmosem. Dziewięć jest też przestrzeni ekspozycyjnych, z osobna zaaranżowanych i stanowiących odrębne, wyróżnione tytułami, całości. A przecież dziewięć to liczba bram do piekła, liczba muz symbolizujących sztukę i poniekąd także symbol nieba (dziewięć anielskich chórów). Ta dziewiątka przydaje więc wystawie licznych znaczeń i pozwala bawić się w różne, mniej lub bardziej sensowne, interpretacje.

Tak jak każdego dziennikarza bardziej pociąga pisanie artykułów demaskatorskich aniżeli panegiryków, tak kuratora wystawy zdecydowanie bardziej zdawały się pociągać mroczne aniżeli świetliste zakamarki naszej duszy.

Polityka 23.2001 (2301) z dnia 09.06.2001; Kultura; s. 53
Reklama