Archiwum Polityki

„Święty spokój”

Chciałam podziękować pani Joannie Podgórskiej za artykuł (POLITYKA 20). Nie wiedziałam, że przepisy stanowią inaczej niż wymaga szkoła. Do tej pory na piśmie musiałam składać oświadczenie, że dziecko nie będzie uczęszczało na lekcje religii. Autorka twierdzi, że dzieci niechodzące na katechezę nie są napiętnowane. Nie zgadzam się, mam inne doświadczenia. Do katechetów też mieliśmy pecha; jeden na przykład zastanawiał się nad racją bytu tych nieuczęszczających na katechezę, roztaczając przed drugoklasistami taką wizję śmierci, że dzieciaki do domu wróciły zapłakane. Religię do szkoły wprowadzono przy poparciu 26,7 proc. uczniów liceów i od 24 proc. do 31 proc. nauczycieli (Demoskop). Przy tak niskim stopniu aprobaty dla instrukcji pana Stelmachowskiego raptem okazało się, że 98,5 proc. uczniów uczestniczy w katechezie. Nagle wszyscy zmienili zdanie? Wydaje mi się, że nie mieli po prostu wyboru. Między czym a czym miała wybierać mama Marysi, między własnym światopoglądem a dobrem dziecka? Co proponuje szkoła zamiast katechezy – etykę z katechetą? Świeckie MEN przez 10 lat nie zdobyło się na wpisanie w plan lekcji w neutralnej światopoglądowo szkole czegokolwiek obok religii. Przedmiot nieobowiązkowy, a jedyny drukowany na świadectwie; nieobowiązkowy, a stwarza „okienka” dla niezainteresowanych, każe przeczekiwać im już dwie godziny tygodniowo albo po pierwszej godzinie zwalnia do domu, ponieważ Kościół organizuje w tym czasie rekolekcje. Biskupi wizytują szkoły. Czy obowiązek brania udziału w przygotowaniach do tych uroczystości klasę dzieli czy łączy? O czym świadczyć ma powieszenie w klasie krucyfiksu? Czytając ten artykuł dochodzę do wniosku, że Tołstoj miał rację – katechizacja dzieci to zbrodnia.

Polityka 23.2001 (2301) z dnia 09.06.2001; Listy; s. 85
Reklama