Archiwum Polityki

„Klan” hipochondryków

Gdy w przyrodzie nastanie sezon kleszczy, jeden z nich z pewnością ugryzie bohatera serialu „Klan”. Liczne nieszczęśliwe wypadki i schorzenia prześladują bowiem zarówno rodzinę Lubiczów jak i Chojnickich wraz z ich przyjaciółmi i znajomymi. Nie znajdziemy organu, którego nie zaatakowałaby wyobraźnia scenarzysty. Jeśli nerki pracują bez zarzutu, to serce ledwo pika, jak zdrowa trzustka i wątroba, to szwankują nogi, jak wszystko działa jako tako, to pojawia się ciąża z komplikacjami. A przecież w serialu „Klan” nie pije się (tylko w pojedynczych, chorobliwych przypadkach), nie pali i w dodatku niezmiernie zdrowo się odżywia. Wystarczy spojrzeć na stół, gdy bohaterowie serialu zasiadają do posiłku: zielono, lekkostrawnie, elegancko. Telewidz pochłaniający chipsy, piwo, golonkę, z pełnym satysfakcji współczuciem obserwuje losy swoich ulubieńców. Mimo że bez nadmiernej konsumpcji, też chorują. Z drugiej jednak strony, podnosi się u niego, jak po spożyciu czekoladek, poziom glukozy we krwi, krzywa wrodzonej hipochondrii.

Oto bowiem jest świadkiem fascynującej filmowo sceny mierzenia ciśnienia u właścicielki prywatnego przedszkola. Zajęcie wydawałoby się subtelne, zapewniające kontakt z małoletnim otoczeniem. I co się okazuje? 180/120. Telewidz czuje, jak ze strachu obkurczają mu się tętnice oraz żyły, które zaczynają cisnąć jak ciasne gumki od skarpetek. A to nie koniec, bo znane są mu już przecież z serialu objawy ataku serca, niewydolności nerek, Alzheimera, zaniku mięśni, AIDS, anginy pectoris, depresji, białaczki, urazu kręgosłupa i wielu innych. Telewidz już wie, że nie może zaufać własnemu organizmowi, że układ krwionośny, trawienny, kostny, oddechowy, nerwowy, a nawet płciowy to okrutni i wyrafinowani mordercy.

Polityka 23.2001 (2301) z dnia 09.06.2001; Tele Wizje; s. 103
Reklama