„Park Grutas powstał ku pamięci przyszłych pokoleń, które wzrastają nieświadome. Uczniowie z siódmej klasy pytają: gdzie dzisiaj mieszka wujaszek Lenin” – ubolewał król pieczarek w wywiadzie udzielonym reporterowi „Kuriera Wileńskiego”.
„Rodzina litewska na niedzielnym spacerze, kuracjusze druskienniccy oraz goście zagraniczni muszą pamiętać, jak strasznie było Litwinom w tych radzieckich czasach”. Bilet do parku kosztuje dolara.
Jak często bywa w życiu osób energicznych i pomysłowych, Malinauskas wraz z synem, wspólnikiem, a od niedawna merem Druskiennik, potykają się wciąż o kłody rzucane przez zazdrosnych, niechętnych i nie rozumiejących nowych inicjatyw.
– Tak dzieje się od połowy lat osiemdziesiątych, odkąd jako dyrektor kołchozu wkroczyłem na drogę biznesu. Tym razem niezrozumieniem wykazali się członkowie prawej strony parlamentu, którzy pikietowali przed obiektem i zapowiedzieli na sejmowym forum, że wysadzą go w powietrze.
Juozas Galidikas, członek parlamentu poprzedniej kadencji, były minister zdrowia, jest zdania, że tani show-business nie powinien wkraczać w tę bolesną sferę litewskiej historii. – Cóż mogę powiedzieć? – replikuje Malinauskas. – Niech pan Galidikas przyjrzy się własnej reformie zdrowia. Ileż istnień ludzkich, które poginęły przez tę reformę on ma na sumieniu?
– W nocy dzwonią obcy i grożą, że się ze mną rozprawią – narzeka Riczardas, syn Viliumasa.
Mimo poselskich protestów 1 kwietnia 2001 r. odbyła się uroczystość otwarcia Parku Grutas. Gości witał aktor z fajką przebrany za Stalina. Nad strumieniem, wokół makiety lepianki, w jakiej swojego czasu ukrywał się Lenin, młodzież przebrana za komsomolców łowiła ryby i śpiewała komunistyczne pieśni.