Archiwum Polityki

Dla siebie zmądrzałem

Zmarły w ubiegłym tygodniu Paweł Hertz już jako człowiek mocno sędziwy udzielił obszernego wywiadu Barbarze N. Łopieńskiej. Przytaczamy fragment tego niezwykłego tekstu. Hertz mówi o sensie życia, starości i śmierci. Całość wywiadu ukazała się w postaci książkowej w 1997 r. nakładem PIW.

Jeszcze dziesięć lat temu gdyby mi ktoś powiedział, że będę spędzał wieczory w domu sam i będę albo czytał, albo słuchał muzyki, albo siedział i rozmyślał, to powiedziałbym: nie, to okropne, chcę koniecznie zobaczyć Jasia czy Stasia. Nie, to niemożliwe. A tu okazuje się, że to nie tylko możliwe, ale i bardzo przyjemne i dobre dla duszy.

To już pan nie dałby się wyciągnąć do Kameralnej, gdyby istniała?

Nie. Wolę jak ktoś tu do mnie przyjdzie. Może być i kieliszek wódki, ale żeby ten świat był trochę dalej i żeby nie było tego całego zawracania głowy, tej całej zewnętrzności, która w pewnym wieku jest nużąca. Z człowieka spadają zobowiązania, które podjął sam wobec siebie, te konieczności, że muszę pójść, że nie może się coś obyć beze mnie, że nie mogę się obejść bez czegoś. Na starość nie musi się w tym wszystkim być.

A jakie przyjemności ma się w zamian?

Przede wszystkim ma się przyjemności pamięci, medytacji i refleksji. Przyjemności oceny innych i siebie, często bardzo surowej. Człowiek może sobie spokojnie powiedzieć, co zrobił źle.

Też mi przyjemność.

To wielka radość.

Nawet jeśli nie można tego naprawić?

Zawsze można naprawić, bo można zrobić w czym innym i komu innemu coś dobrego. Taka wymiana. Można się starać. Za młodu nie możemy się starać być święci, choć powinniśmy.

Lepiej chyba się przedtem starać, żeby nie mieć później do siebie pretensji?

Przedtem to ma się tak strasznie zawrócone w głowie, że tego wszystkiego się nie wie. Nie znaczy to, że się jest złym. Jest się za bardzo zajętym sobą i innymi, a potem wychodzi się jakby na zewnątrz i patrzy na siebie „tamtego”, i stara się siebie ocenić.

Polityka 21.2001 (2299) z dnia 26.05.2001; Społeczeństwo; s. 94
Reklama