Archiwum Polityki

Złote trepki

Wszyscy znają: typek przychodzi do typka siedzącego przy zastawionym stole.
– Jak żona?
– Umarła.
– A córeczki?
– Umarły.
– A ciotunia?
– Umarła.
– A ty, co u ciebie?
– Umarłem.
– Jak to? Przecież żyjesz.
– Nieprawda: bo jak ja jem, to dla mnie wszystko umarło.

Ten żarcik zawędrował do jednej z piosenek Lopka Krukowskiego. Dla mnie też, kiedy smakuję medialną papkę – wszystko umarło. Chociaż od czasu do czasu przerywam degustację. Przeczytałem w głośnym wywiadzie – udzielił go KAI Prymas Polski Jego Eminencja Kardynał Józef Glemp (bezpieczniej wymieniać komplet tytułów) – jaki był powód, że nie każdy odnosił się ciepło i serdecznie do Braci Starszych. Jego Eminencja powiada: „Nie lubiano Żydów za ich dziwny folklor. Taka niechęć z powodu folkloru przejawia się dziś np. wśród kibiców piłkarskich w Łodzi”. Nie wiedziałem, że z szalikowców wybitni znawcy folkloru. XIX-wieczny W.J. Thompson, prekursor tej dziedziny wiedzy, to przy nich Krasnal Gapcio. Dlaczego łódzcy kibole wrzeszczą i biją? Folklor im się nie podoba. Na identycznej zasadzie dochodziło przed wojną do podpaleń, ulicznych burd, demolki sklepów, wyznaczania miejsc na uniwersyteckich wykładach. Przez folklor wszystko. Niby drobiazg, lecz dokuczliwy. – Co ci się stało, że tak obniżyłeś loty – pyta komarzyca komara. – Nie widzisz: mucha wpadła mi do oka. Przyjąłem do wiadomości wyjaśnienia Autorytetu. Nic jednak na to nie poradzę; bez kapeli grającej majufesy nie mogło obyć się żadne wesele. Zarówno na pańskim dworze, jak w wiejskiej karczmie. Folklorystyczna literatura mówiona – czymże innym są dowcipy – znajdowała zawsze chętnych słuchaczy.

Polityka 21.2001 (2299) z dnia 26.05.2001; Groński; s. 101
Reklama