Archiwum Polityki

Strofy o mięknącej rurze

W kraju rozdano najbardziej prestiżowe nagrody pisarskie, a w ramach ożywionej dyskusji o stanie rodzimej krytyki literackiej jeden krytyk dał po buzi jednemu literatowi. I kiedy wydawało się, że w polskiej prozie i poezji nic istotnego się już nie wydarzy, nieoczekiwanie pojawiła się internetowa publikacja poetyckiego utworu europosła Janusza Wojciechowskiego. (Jedną zwrotkę publikujemy też na s. 122 w Polityce i obyczajach).

Wojciechowski – ludowy twórca spod Warszawy – publikuje rzadko, bo jest w Brukseli zajęty. Czas na pisanie znajduje tylko podczas posiedzeń europarlamentu albo wieczorami, kiedy nie ma co robić, gdyż w brukselskich lokalach szaleje drożyzna, a telewizja nadaje wyłącznie programy w obcych językach. W swoim nowym wierszu Wojciechowski kreśli niepowtarzalny polski krajobraz polityczny i pochyla się nad dolą polskiego chłopa – Pawlaka Waldemara. Nie sugeruje przy tym, że Pawlak jakąś dolę wziął, gdyż nie ma na ten temat żadnych nagrań, jednak nie podoba mu się stosunek chłopa do niejakiego Mazura, czemu daje wyraz w lirycznej, posępnie zrytmizowanej frazie:

„Broni Pawlak Mazura szczerze i od serca,
Żaden z niego zabójca, żaden tam morderca”.

Z kolejnych zwrotek można wywnioskować, że autor całą ponurą prawdę o Mazurze zna, ale nie może jej wyjawić, gdyż boi się o swoje życie. Jak w każdej dobrej poezji nie wszystko jest tu jasne, choćby to, z czyjej ręki Wojciechowski miałby zginąć i czy przypadkiem nie jest to ręka Pawlaka.

Zamiast skupić się wyłącznie na poezji, być może Wojciechowski niepotrzebnie szarpał Pawlaka i ten mu się w końcu odwinął. Wskazywałaby na to nuta rezygnacji w ostatniej zwrotce:

„Przepraszam, wycofuję,
już mi zmiękła rura
Ja nie chcę wchodzić w drogę
kolegom Mazura”.

Polityka 45.2006 (2579) z dnia 11.11.2006; Fusy plusy i minusy; s. 109
Reklama