Archiwum Polityki

Mocno na kolanach

Brylujący niegdyś na peerelowskich estradach artysta Andrzej Rosiewicz dziś jest gwiazdą mediów ojca Rydzyka, w których, jak otwarcie przyznaje, najbardziej podoba mu się brak cenzury. Kraj zelektryzowała wiadomość, że stara się on także o ponowne zaistnienie w państwowej telewizji, gdzie, jak ujawnia „Dziennikowi”, „grupa trzymająca władzę i te Sierockie, i Terentiewy, nie pozwalały mi występować”. Kiedy chciał zaśpiewać i zatańczyć na rocznicę 25-lecia Solidarności, oni woleli Jean Michela Jarre’a. „Przyjechał, wziął pieniądze, parę fajerwerków było, ale czy rzucił na kolana?” – pyta retorycznie piosenkarz, który teraz, gdy na Woronicza powiało odnową, postara się rzucić na kolana telewidzów. Rosiewicz nie kryje, że w swoich staraniach liczy na wsparcie prezesa Wildsteina. „Czytałem ostatnio jego felietony i absolutnie się zgadzam z jego poglądami. Chcę mu to powiedzieć” – deklaruje rezolutnie.

Rosiewicz to piosenkarz niepokorny, niewątpliwie posiadający własne artystyczne oblicza. To, że każde kolejne oblicze jest przyjazne każdej kolejnej władzy, to akurat czysty przypadek i trudno robić mu z tego zarzut, skoro nawet on sam nie ma do siebie o to pretensji. Tak się złożyło, że aktualne oblicze jest przyjazne ojcu Tadeuszowi, którego postać artysta chciałby wreszcie odkłamać. Wbrew temu, co wypisuje liberalna prasa, to człowiek ciepły, otwarty i bardzo tolerancyjny, nawet gdy się go parodiuje. Jakiś czas temu Rosiewicz zrobił kabaret „Afryka czeka na Ojca Rydzyka”. „Ojciec Tadeusz śmiał się z tego, nie miał żadnych zastrzeżeń” – ujawnia.

Jak widać, tolerancja o. Rydzyka już powaliła Rosiewicza na kolana.

Polityka 45.2006 (2579) z dnia 11.11.2006; Fusy plusy i minusy; s. 109
Reklama