Archiwum Polityki

Jak we śnie

Pamiętając film Michela Gondry „Zakochany bez pamięci”, można było mieć nadzieję, że kolejny obraz tego reżysera będzie równie szalonym projektem. „Jak we śnie” spełnia te oczekiwania z nawiązką, oferując coś tak zakręconego, że aż trudno uwierzyć, że francuskiemu wizjonerowi w ogóle udało się to nakręcić. Rozgrywająca się na granicy snu, halucynacji i jawy fabuła opisuje młodzieńcze doświadczenia niezbyt utalentowanego rysownika (Gael Garcia Bernal), który po powrocie z Meksyku do rodzinnego Paryża męczy się w nudnej pracy i marzy o wielkiej miłości. Ten banalny punkt wyjścia daje bohaterowi pretekst do częstych ucieczek z szarej rzeczywistości do magicznego świata. Tam właśnie, w krainie tekturowych samochodów, celofanowej wody, fruwających zabawek i tandeciarskiego domowego studia telewizyjnego, transmitującego na żywo relacje z wnętrza głowy artysty, znajduje on azyl i wycisza wszystkie swoje lęki. Chorobliwą wręcz nieśmiałość próbuje pokonać wprowadzając w swój świat ukochaną i równie zwariowaną dziewczynę (Charlotte Gainsbourg). Jedyny mankament tej komedii to przegięcie w stronę groteski, uniemożliwiające chwilami emocjonalną identyfikację z narratorem.

Janusz Wróblewski

Polityka 46.2006 (2580) z dnia 18.11.2006; Kultura; s. 66
Reklama