Pamiętając film Michela Gondry „Zakochany bez pamięci”, można było mieć nadzieję, że kolejny obraz tego reżysera będzie równie szalonym projektem. „Jak we śnie” spełnia te oczekiwania z nawiązką, oferując coś tak zakręconego, że aż trudno uwierzyć, że francuskiemu wizjonerowi w ogóle udało się to nakręcić. Rozgrywająca się na granicy snu, halucynacji i jawy fabuła opisuje młodzieńcze doświadczenia niezbyt utalentowanego rysownika (Gael Garcia Bernal), który po powrocie z Meksyku do rodzinnego Paryża męczy się w nudnej pracy i marzy o wielkiej miłości. Ten banalny punkt wyjścia daje bohaterowi pretekst do częstych ucieczek z szarej rzeczywistości do magicznego świata. Tam właśnie, w krainie tekturowych samochodów, celofanowej wody, fruwających zabawek i tandeciarskiego domowego studia telewizyjnego, transmitującego na żywo relacje z wnętrza głowy artysty, znajduje on azyl i wycisza wszystkie swoje lęki. Chorobliwą wręcz nieśmiałość próbuje pokonać wprowadzając w swój świat ukochaną i równie zwariowaną dziewczynę (Charlotte Gainsbourg). Jedyny mankament tej komedii to przegięcie w stronę groteski, uniemożliwiające chwilami emocjonalną identyfikację z narratorem.