Trzeba przyznać, że gdy lobbysta Dochnal przebywał w areszcie, gdzie pod nadzorem prokuratury pomnażał swój majątek na giełdzie, był jaki taki spokój. Ale ledwo wyszedł na wolność – zaraz dał upust dzikiej lobbystycznej naturze, a państwo utraciło nad nim kontrolę.
Jak doniosły media, wyposzczony Dochnal w sposób zuchwały pojawił się niedawno na imprezie charytatywnej w stołecznym hotelu Intercontinental, chociaż nikt go tam nie zapraszał. Ofiarą lobbysty stała się organizująca imprezę, Bogu ducha winna, brytyjska szkoła podstawowa w Warszawie, która – zupełnie nie spodziewając się ataku – nie zabezpieczyła się przed nim.
Nie wiemy, w jakim celu Dochnal zakłócił szkolną imprezę i jaki interes tam wyniuchał. Musiał być to jednak interes ciemny, gdyż, jak się okazało, organizatorzy, którzy Dochnala do Intercontinentalu nie zaprosili, podobno nawet go tam nie widzieli (co budzi uzasadniony niepokój, że Dochnal na balu pojawił się w przebraniu lub przez podstawione osoby trzecie).
Zszokowana zajściem posłanka PiS Beata Kempa jest przekonana, że Dochnal, którego nikt z organizatorów nie zaprosił ani nie widział, nie pojawił się na balu przypadkiem. – Musiał być o balu wcześniej poinformowany – zauważa w mediach. I może ma rację, bo inaczej skąd Dochnal wiedziałby, dokąd i o której ma przyjść? Ale z drugiej strony może nie ma racji, bo wiadomo, że lobbyści tacy jak Dochnal szkolne bale dobroczynne wyczują na kilometr i cynicznie wejdą na nie nieproszeni, żeby wcisnąć komuś hutę stali, pakiet kontrolny elektrowni albo Mercedesa full wypas.
Pojawia się pytanie: w jaki sposób środowiska balowo-dobroczynne mają bronić się przed zuchwałymi najściami nachalnych osobników w rodzaju Dochnala?