Archiwum Polityki

Smutniejszy już jestem

Rozmowa z Tomaszem Łozińskim, bohaterem filmów dokumentalnych „Wszystko może się przytrafić” z 1995 r. i najnowszego „A gdyby tak się stało” w reżyserii ojca, Marcela Łozińskiego

Ewa Winnicka: – 13 lat temu byłeś nieskrępowanym sześciolatkiem w czerwonej kurteczce. Krążyłeś między ławkami w warszawskich Łazienkach i rozmawiałeś ze starszymi ludźmi. Zadawałeś im proste pytania, a oni opowiadali ci o przemijaniu, starości i śmierci. Byłeś ich pocieszycielem. Mówiłeś: śmierć jest, ale może się skończyć. Wszystko się może przytrafić, mogę spotkać dinozaura.

Tomasz Łoziński:– Znam na pamięć „Wszystko może się przytrafić”. Nie mogę uwierzyć, że ten ciekawy ludzi, radosny chłopczyk to ja.

W ostatnim filmie „A gdyby tak się stało” Łazienki są tym samym rajskim ogrodem, krążą po nim pawie, w południowym słońcu przez ścieżkę przebiega malutki lis. Tylko ławki są puste. Czy znasz losy bohaterów pierwszego filmu?

Tata utrzymywał z nimi kontakt. Krewni jednego pana zawiadomili tatę, że umarł. Według mnie mój tata we wszystkich swoich filmach rozmawia sam ze sobą. Patrzę na twarze bohaterów i zamiast nich widzę tatę: jego wątpliwości, strach, bezradność, poczucie, że nie jest łatwo cieszyć się życiem. Ja też już raczej nie spotkam dinozaura.

Zwykle dobre dzieciństwo buduje człowieka. Ty mówisz dziś, że miałeś rajskie dzieciństwo i że to jest trudny punkt startu. Że strach dorastać. Dlaczego?

Dla mnie dzieciństwo to był czas bez świadomości, bez bólu. Teraz każdy kolejny dzień to większa świadomość, że świat nie jest łatwy, że coraz mniej rozumiem, co się dzieje, i że nie wykorzystuję czasu tak, jak powinienem. Myślałem, że będzie na odwrót, im starszy będę, tym więcej będę wiedział i łatwiej akceptował świat. Smutniejszy jestem.

Twoje dzieciństwo było bardzo intensywne. Wychowałeś się w trzech kulturach. Mieszkałeś w Warszawie, jako jedenastolatek wyjechałeś z mamą do Moskwy, po czterech latach osiedliście w Paryżu, gdzie mieszkasz.

Polityka 11.2008 (2645) z dnia 15.03.2008; Kultura; s. 72
Reklama