• Do Internetu nie trzeba już nikogo przekonywać. Zgodnie z naszymi przewidywaniami sprzed roku, kiedy wydawaliśmy pierwszy dodatek specjalny „Polityka–Internet”, w Polsce wydarzyła się prawdziwa rewolucja technologiczna.
W końcu i do nas dotarła fala e-entuzjazmu, fascynacji możliwościami, jakie stwarza ogólnoświatowa sieć: co chwila powstawały nowe inicjatywy – portale, giełdy, wirtualne sklepy. Potem, podobnie jak i na światowych rynkach, nadeszło ochłodzenie. Pomysły najmniej osadzone w realiach biznesowych zaczęły upadać równie szybko, jak wcześniej rozkwitały. Jak się wydaje, wkroczyliśmy, również w Polsce, w etap Internetu dojrzałego, przekonaliśmy się, że jest to wspaniałe narzędzie usprawniające codzienne życie, daremnie jednak byłoby spodziewać się po nim zdolności do generowania cudów.
• Choć do Internetu nie trzeba już w Polsce przekonywać, statystyki pokazują smutną prawdę. Z jednej strony dzięki programowi Interkl@sa niemal wszystkie gimnazja zostały wyposażone w laboratoria internetowe. Z drugiej strony ciągle znikoma część polskiego społeczeństwa korzysta aktywnie z Internetu. Nawet wśród naszych czytelników – internautów mniej niż połowa ma własny komputer. Niewątpliwie przyczyną takiego stanu rzeczy są wciąż wysokie koszty korzystania z sieci i ciągle słaba jakość usług. Sytuacja jednak szybko się zmienia i w ciągu najbliższych miesięcy przynajmniej mieszkańcy miast będą mieli znacznie większą możliwość wyboru.
• Równolegle trwa ciągle wielka rewolucja w telefonii komórkowej: abonentów sieci GSM przybywa szybciej niż internautów. Więcej, dzięki najnowszym technologiom komórkowym, takim jak WAP i GPRS, stają się oni internautami mimo woli, nie wiedząc często, że ich mały telefon to w istocie sieciowy terminal.