Archiwum Polityki

Związki z partią

Wybór, i to niemal przez aklamację, Macieja Manickiego na szefa OPZZ oznacza dla tej organizacji nowy w istocie etap działalności. Chociaż nikt wcześniej nie podejrzewał OPZZ o nadmierną polityczną samodzielność, to jednak Ewa Spychalska była członkiem współpracującego z PPS Ruchu Ludzi Pracy, a zmarły niedawno Józef Wiaderny często podkreślał swą bezpartyjność. Tymczasem Manicki wręcz zakładał nową partię SLD i został wiceprzewodniczącym jej Komisji Rewizyjnej. Wygląda to więc na mocny partyjny desant w Ogólnopolskim Porozumieniu, które w przeszłości sprawiało czasami Sojuszowi niemałe kłopoty.

Manicki zapowiedział zawieszenie swojej partyjnej funkcji, ale na razie nie przesądza zawieszenia samego członkostwa. – To byłoby sztuczne posunięcie – mówi jeden z działaczy SLD – przecież dobre kontakty Manickiego z Millerem i innymi kolegami z kierownictwa partii nie zmieniłyby się tylko dlatego, że formalnie zawiesiłby on członkostwo. To są kontakty już na innym poziomie. Manicki przyznaje, że uważa funkcję szefa OPZZ za na wskroś polityczną, ale jednocześnie nie chce powielać drogi Solidarności. – Związek zawodowy nie powinien stwarzać wrażenia, że jest partią polityczną, ważne, by znał swoje właściwe miejsce w życiu publicznym. Wiesław Kaczmarek, uważany za czołowego gospodarczego liberała w SLD, nie uważa, aby wybór Manickiego oznaczał ostateczną „pacyfikację” postpeerelowskich związków. – Bynajmniej nie mamy OPZZ w kieszeni. Manicki to człowiek niepokorny, nie da sobie nałożyć kagańca. Ma wszelkie cechy, by zostać związkowym przywódcą, okazał się naturalnym następcą Wiadernego, a poza tym zrobił duże postępy merytoryczne w parlamencie. Widać to było również niestety po niekończącym się składaniu poprawek do ustawy podatkowej pod koniec 1999 r. Lider OPZZ przyjął wówczas ryzykowną rolę, bliską szlacheckiemu warcholstwu. Teraz już na takie wyczyny raczej nie może sobie pozwalać. – Znam Manickiego jako rzetelnego związkowca – mówi lider Polskiej Partii Socjalistycznej Piotr Ikonowicz – ale nie wiem, jaką karierę teraz dla siebie zaplanował, czy chce być rzeczywiście liderem związkowym, czy w perspektywie mierzy jednak w fotel ministerialny. Sądzę, że Manicki będzie starał się coś ugrać dla związku nawet za plecami kierownictwa SLD, ale w momencie otwartej konfrontacji będzie ulegał Millerowi – przewiduje Ikonowicz.

Polityka 7.2001 (2285) z dnia 17.02.2001; Społeczeństwo; s. 74
Reklama