Jak powszechnie wiadomo, wielkie tragedie mają tę dobrą stronę, że zbliżają ludzi. W obliczu prawdziwego nieszczęścia gasną doraźne antagonizmy, dawni albo niedawni skrajni przeciwnicy zawierają sojusze, być może jest to nawet specjalna polska specjalność – naród nasz istotnie w chwilach zagrożenia silnie się zwiera i spójnie jednoczy.
Pisałem niedawno o bestialskim utopieniu w Wiśle małego Michałka, obecnie wracam do tej sprawy po to, by odnotować jej społecznie pozytywne konsekwencje integracyjne.
Polityka
7.2001
(2285) z dnia 17.02.2001;
Pilch;
s. 91