Archiwum Polityki

Jak krowie na miedzy

Niechętnie piszę o cnocie, której szczególnie mi braknie. Tą cnotą jest cierpliwość, szczególnie cierpliwość do ludzi. Kiedy trzeba nawlec cienką igłę, potrafię się zdobyć na kilkanaście prób, zanim zrezygnowany zwrócę się o pomoc do kogoś, kto ma mocniejsze od moich okulary. Natomiast mieć cierpliwość wobec ludzi wydaje mi się nieosiągalnym przejawem, bliskim świętości. Ta cierpliwość najczęściej jest niezbędna, kiedy trzeba coś komuś wytłumaczyć. Jak przyjemnie oglądać myśl chwytaną w locie. Bystry umysł jest rodzajem urody, czasem może z nią konkurować nawet w męsko-damskiej perspektywie. Tępa, chociaż ładna sekretarka brzydnie w oczach dając dowody głupoty, a osoba bystra, nawet jeśli ma zeza, ładnieje, kiedy chwyta myśl w locie. Iunctim między pięknem a rozumem potwierdza się nawet tutaj.

Nie uczestniczyłem nigdy czynnie w polityce i przypuszczam, że do tego nie nadaję się właśnie dlatego, że jestem niecierpliwy. Wiem, że nie potrafiłbym setki razy tłumaczyć tego samego od nowa, sposobem, który po chłopsku określa się: jak krowie na miedzy. Tłumaczyć, a tu od nowa tępe niezrozumienie. Przypuszczam, że trzeba ogromnej pokory albo nie mniej wielkiej hipokryzji, by kryjąc zniecierpliwienie tłumaczyć po raz setny czy tysięczny tę samą prostą rację, która kiedy raz przeze mnie odkryta wydaje się oczywista. Skoro ja wiem, że tak jest naprawdę, to wydaje mi się, że inni powinni się z tym zgodzić.

Niecierpliwość może się narodzić z przekonania, że inni wiedzą to samo co ja i że myślą z podobną sprawnością, a nawet w podobny sposób. Doświadczenie jednak uczy, że jest zupełnie inaczej. Ludzie wiedzą często co innego, a rozumują inaczej. Odruchowo lubimy uważać, że jeśli ktoś nie wie tego, co my wiemy, to jest głupszy, a jeśli nie myśli tak samo, nie wyciąga tych samych wniosków z powszechnie dostępnych przesłanek, to jest tym bardziej głupi.

Polityka 7.2001 (2285) z dnia 17.02.2001; Zanussi; s. 97
Reklama