Jak to się stało, że tym razem Etiopia odniosła przytłaczające zwycięstwo nad Erytreą, skoro jeszcze dwa lata temu w starciach z tym samym przeciwnikiem doznała szeregu poniżających porażek? Rozwiązanie tej zagadki jest proste: Etiopczykom pomogli rosyjscy generałowie. Ambasada Erytrei w Moskwie dostarczyła nam informacje na temat rosyjskich doradców wojskowych obecnych w Addis Abebie. Z tych materiałów wywiadowczych wynika, że żadne posiedzenie etiopskiego sztabu nie odbywa się bez udziału naszych generałów. Ambasada dostarczyła także listę 18 specjalistów z dziedziny obrony lotniczej, systemów radarowych i taktyki walki. Ministerstwa obrony, jak i spraw zagranicznych, odmówiły jakiejkolwiek oficjalnej informacji na ten temat. Niewykluczone, że obecność rosyjskich oficerów może być całkiem legalna – doradzają oni, jak używać broni zakupionej w Rosji. Inaczej wygląda kwestia pilotów z państw WNP, którzy zasilają siły lotnicze zarówno Etiopii jak i Erytrei – a więc każdego dnia może dochodzić między nimi do śmiertelnych pojedynków. Oni działają na własne konto, są klasycznymi najemnikami. Gdyby trafili do niewoli, mało prawdopodobne, aby rosyjscy dyplomaci ujęli się za nimi.