Archiwum Polityki

Wszechstronnie podzieleni

Po uchwale Unii Wolności o wycofaniu swych ministrów z rządu jasny dla opinii publicznej przebieg wydarzeń powinien być taki: ministrowie składają dymisje, premier przesyła je do prezydenta i wówczas mogą się dopiero rozpocząć poważne negocjacje na temat ewentualnej odnowy koalicji. Stało się inaczej.

Przy normalnym stanie rzeczy intencje stron byłyby jasne: Unia pokazuje, że naprawdę chce uzyskać gwarancje dla realizacji ustalonego programu, a jeżeli ich nie uzyskuje, kończy zdecydowanie ten etap koalicyjnej współpracy. Akcja ma czas na wyjaśnienie swej wewnętrznej sytuacji, a więc przede wszystkim ustalenie, czy ma odpowiednią liczbę głosów do popierania rządu (której brak jest podstawą obecnego kryzysu) i o ile zdoła to zrobić, może przystąpić do rozmów.

Tymczasem zaczął się realizować scenariusz najgorszy z możliwych: rozmowy, z których niewiele wynika, wydłużająca się lub skracająca lista kandydatów na premiera, chaos i zupełna niejasność co do intencji: czy obie strony chcą tę koalicję jeszcze kontynuować, czy też całe zamieszanie wynika po prostu z faktu, że nikt nie ma odwagi, by powiedzieć to ostatnie słowo: koniec. Kryzys z całą mocą obnażył wszystkie słabości, tak AWS jak i UW: nieumiejętność formułowania wyraźnych celów politycznych i nieumiejętność przedstawiania ich opinii publicznej. Gdyby określić, czego chciała Unia Wolności podejmując uchwałę o wycofaniu ministrów, to dość oczywiste jest, że prawie jednogłośnie zadecydowano o końcu obecnej koalicji w przeświadczeniu, że porządny program naprawczy jest w istocie niemożliwy. Gdyby było inaczej, przeprowadzono by go co najmniej rok temu.

W następnych dniach to stanowisko zaczęło się jednak rozmywać. Unia pokazała się jako partia wewnętrznie podzielona, nie mająca jasno wytyczonego celu, skutkiem czego dała się wciągnąć w to, co jest specjalnością AWS – negocjacje aż do upadłego, do momentu, kiedy już nie wiadomo, o co chodzi. Nie był też jasny cel Akcji. Jej część perspektywę rządu mniejszościowego mogła przyjmować z wyraźna ulgą: w okresie przed wyborami prezydenckimi i parlamentarnymi, kiedy potrzebna jest (przynajmniej na poziomie haseł) realizacja programu, nad którym nie będzie ciążył cień Leszka Balcerowicza, kiedy potrzebne są także budżety wyborcze (ten postulat jasno formułowali na przykład działacze ZChN), taki rząd byłby w gruncie rzeczy dość wygodny.

Polityka 24.2000 (2249) z dnia 10.06.2000; Wydarzenia; s. 15
Reklama