Archiwum Polityki

Pani cierpiąca

Imię: Polonia. Płeć: żeńska. Wzrost: średni. Wiek: 20–30 lat. Stan cywilny: panna (?). Dzieci: liczne, cały naród. Lico: blade. Szata: powiewna. Wyraz twarzy: bardzo cierpiący. Stan psychiczny: bezwolność z elementami autyzmu i melancholii. Stan zdrowia: ogólne osłabienie, chore serce, chora dusza. Znaki szczególne: obiekt kultu.

Narody chętnie za patronki obierały sobie kobiety. Niemiecka Germania budzi respekt swą siłą. Właściwie domyślać się musimy, że to niewiasta, z reguły bowiem kryje się pod pancerzem, jakby zrośniętym z jej ciałem. Mało sympatyczna, ale to przecież nie dama do towarzystwa, tylko niezłomna wojowniczka. Jakże inna jest francuska Marianna. Nie na darmo jej imię wywodzi się od przydomka nadawanego prostytutkom. Wprawdzie także waleczna, ale przy tym zwiewna, bardzo kobieca, nie pozbawiona sex appealu.

W 1863 r. Artur Grottger wykonał, powielany później w niezliczonych wydawnictwach, cykl rysunków pod wspólnym hasłem „Polonia”. Poszczególne prace zatytułował m.in.: „Żałoba”, „Spustoszenie”, „Schronisko rannych”, „Cierpienie i kajdany”. Krew, pot i łzy zlewające się w jedno wielkie morze boleści – tak symbol naszego państwa widział nie tylko ów popularny w XIX wieku rysownik. Wizerunek Polonii zawsze odpowiadał nastrojom społecznym i sytuacji politycznej. W nielicznych jej wizerunkach z XVI i XVII wieku prezentuje się wcale okazale, jako dumna królowa z wyżyn spoglądającą na swój naród. Wygląd cierpiętniczy zaczyna przybierać wraz z rozbiorami. Na obrazie Franciszka Smuglewicza z 1794 r., chętnie kopiowanym później przez innych malarzy, już bezwolna i nadzwyczaj cierpiąca daje się prowadzić do grobu. I tak już trwa przez następne stulecie: przykuta do skały w monumentalnym dziele Styki, tratowana brutalnie przez Kozaka na koniu (Scheffer), zakuwana w kajdany (Matejko), złożona w trumnie (Kaczor-Batowski). Daremnie szukać jej w pozach dynamicznych, odważnych, zachęcających do walki. Z reguły poleguje, przysiada, a jeżeli już stoi, to tak, jakby zaraz miała się osunąć omdlona. Wprawdzie w projekcie witraża do lwowskiej katedry, autorstwa Stanisława Wyspiańskiego, ma przytroczony do pasa potężny miecz, ale chorowity wyraz twarzy i anemiczny wygląd nie pozostawiają wątpliwości: nie miałaby siły dźwignąć go ku górze, o siekaniu nawet nie wspominając.

Polityka 24.2000 (2249) z dnia 10.06.2000; Kultura; s. 54
Reklama