Archiwum Polityki

Cytaty

Pomińmy już nawet bezgraniczną hipokryzję, kryjącą się za wyznaniem pastora Jesse Jacksona, że w 1998 r., dokładnie w momencie, kiedy udzielał lekcji moralności niewiernemu lokatorowi Białego Domu, sam zaangażował się w związek pozamałżeński, w dodatku ze swoją podwładną, związek, z którego później urodziło się dziecko. Spytajmy raczej: jak ten najwybitniejszy w kraju obrońca praw człowieka mógł okazać się tak nierozważny? Jasne, takie samo pytanie wszyscy zadawali wówczas w przypadku Clintona. Ale Clinton przynajmniej nie jest pastorem. Co więcej, biorąc pod uwagę, że tylu kolegów Jacksona stanęło murem w jego obronie, można sądzić, że większość czarnych Amerykanów wybaczy mu ów grzech – jesteśmy wszak społeczeństwem, które bardzo łatwo wybacza. Spytajcie o to Clintona, Mariona Bary, Mike’a Tysona, O.J. Simpsona i całą gromadę innych kiepskich aktorów, których jak gdyby nigdy nic z powrotem powitano na scenie. Cały ten epizod z pastorem Jacksonem pokazuje, jak bardzo wierzy on, że czarni współbracia gotowi są tolerować każde zachowanie swoich przywódców. Sam z kolei powołuje się na spisek przedstawicieli prawicy, którzy wcześniej chcieli zniszczyć Billa i Hillary Clintonów.

Time, Nowy Jork

Polityka 5.2001 (2283) z dnia 03.02.2001; Cytaty; s. 14
Reklama